Dla znajomych zamkniętych w getcie warszawskim dostarczał żywność, dla ukrywających się po tzw. aryjskiej stronie wyszukiwał schronienia, organizował fałszywe dokumenty i pracę. Pomógł ponad dwudziestu osobom. Wśród nich była m.in. Janina Lewinson, późniejsza pisarka i żona prof. Zygmunta Baumana, socjologa i filozofa. U początków konspiracyjnej działalności Stanisława Chmielewskiego podczas okupacji niemieckiej miała być obietnica złożona ukochanemu partnerowi, Władysławowi Bergmanowi. Na początku wojny Stanisław obiecał mu, że w razie potrzeby zaopiekuje się jego matką.
„Nazywano mnie podczas okupacji »Dobrym Stasiem« lub »Aniołem Opatrzności«. [...] Być dobrym w stosunku do ludzi było zawsze dla mnie największym celem, było żywym protestem przeciwko temu, co przyniosła wojna, przeciw bezwzględnemu złu”, pisał Stanisław Chmielewski w powojennej relacji dla Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie.
Obietnica. Losy Stanisława Chmielewskiego podczas okupacji niemieckiej
Stanisław Chmielewski mieszkał w Warszawie. We wrześniu 1939 r., podczas wojny obronnej, opuścił miasto na radiowe wezwanie płka Romana Umiastowskiego, który apelował o utworzenie nowej linii obrony przeciw Niemcom na Wschód od Wisły. Chmielewski dotarł najpierw do Lublina, następnie do Wilna. Do Warszawy wrócił pod koniec października, przywożąc ze sobą listy od uciekinierów, które następnie przekazał ich krewnym, Polakom i Żydom.
W okupowanej Warszawie prowadził własny interes na Placu Żelaznej Bramy: „W tym moim »Wielopolskim straganie«, niepozornym bardzo z wyglądu, spotykali się przeróżni ludzie. Polacy i Żydzi. [...] wszyscy, którzy potrzebowali takiej, czy innej pomocy”, pisał we wspomnieniach. Stragan służył za punkt kontaktowy.
Już w grudniu 1939 r., tuż przed świętami Bożego Narodzenia, zaopiekował się na stałe Sarą Bergmanową (Stefanią Zagórską), matką Władysława Bergmana. Jeszcze będąc w Lublinie, złożył mężczyźnie obietnicę:
„Rozstając się z mym przyjacielem, prosiłem go, by zaopiekował się moją matką, jeśli wydarzy się, że zginę. Odpowiedział wtedy ze zdumionym wzruszeniem ramion: »Chyba nie ma o czym mówić! Bo i ty zaopiekujesz się przecież moją, kiedy i mnie diabli wezmą«. Podaliśmy sobie ręce, uścisnęliśmy się serdecznie i każdy z nas poszedł w swoją stronę tej wojny, aby już nigdy w życiu z[e] sobą się nie spotkać”, zapisał Stanisław Chmielewski.
Na początku 1940 r. poznał kolejnych Żydów, m.in. znajomych i przyjaciół Sary Bergmanowej, którym wkrótce zaczął udzielać dorywczej lub stałej pomocy. Wsparcie w tych działaniach okazała mu własna matka:
„[...] musiała zostać wtajemniczona w moje poczynania. W spokojny i ma[m] wrażenie uczciwy sposób wytłumaczyłem jej, co robię i uświadomiłem ją, że moja akcja pomocy ludziom bezbronnym, bez wątpienia, nie była bezpieczna, ani dla mej matki, ani dla mnie. [...] Wskazałem na starą panią Bergmanową, która spokojnie spała w sąsiednim pokoju. – To matka mego przyjaciela. Czy mogłem ją zostawić okrutnemu losowi? A takich matek, mamo, jest bardzo dużo! I moja matka [to] zrozumiała”.
Opiekun. Pomoc Stanisława Chmielewskiego dla Żydów podczas Zagłady
„Z chwilą oddzielenia getta od miasta, odwiedzanie mych przyjaciół stawało się z każdym dniem trudniejsze i niebezpieczniejsze, a przez to nie tak częste jak dotychczas. Jako miejsce spotkań obraliśmy gmach Sądów na Lesznie. Odtąd dwa razy w tygodniu, we wtorki i czwartki, spotykaliśmy się w długich korytarzach, wplatani w tłum ludzi, oczekujących na wyznaczone sprawy”, wspominał Stanisław Chmielewski.
Po utworzeniu getta warszawskiego w listopadzie 1940 r., Stanisław pomagał znajdującym się w nim znajomym, dostarczając dla nich przede wszystkim żywność. Dla osób, które zdecydowały się na ukrywanie po „aryjskiej stronie”, załatwiał fałszywe dokumenty tożsamości, organizował pracę, wyszukiwał schronienia.
Wedle powojennych relacji udzielił pomocy ponad dwudziestu osobom. Wśród nich byli m.in. prof. Leon Plocker z żoną Ewą, Bela Glikson, Mieczysław Goldsztajn, rodziny Kenigsztajnów i Rundsztajnów, a także Alina Lewinson z dwiema córkami – Zofią i Janiną (późniejszą pisarką, żoną prof. Zygmunta Baumana) oraz ciotką dziewczynek (cioteczną siostrą Aliny).
Chmielewski poznał panie Lewinsonowe u swojego przyjaciela, Andrzeja Szawernowskiego, który m.in. załatwiał „aryjskie papiery” dla jego podopiecznych. „Historia Stasia Chmielewskiego zaczęła się dla mnie właśnie wtedy – u Szawernowskich na Marszałkowskiej” – wspominała Janina Bauman w wywiadzie dla USC Shoah Foundation:
„Staś […] był to młody człowiek. Miał wtedy chyba lat trzydzieści jeden, czy coś takiego – przystojny – którego nie znałyśmy przedtem, który był przyjacielem jakiegoś mojego wuja z drugiej linii. Historii tej ja nie rozumiałam zupełnie. Dopiero później zrozumiałam, o co chodziło, bo jeszcze nie byłam gotowa rozumieć takich rzeczy.
Ten Staś bardzo kochał tego mojego wuja dużo od niego starszego. Wuj poszedł na front i zginął pod Tobrukiem. Ale została jego siostra i jego matka i Staś się nimi zajął. A jak już się nimi zajął, to i nami się zajął. Z miłości do tego Władka. Ale jak się zajął? Tak zupełnie, zupełnie bezinteresownie”.
Janina Bauman wspominała Stanisława przy każdej możliwej okazji. Pisała wprost o jego miłości do Władysława, nie ukrywała ich homoseksualnej orientacji.
Stanisław był jedną z ostatnich osób, która pomagała rodzinie Baumanów przed ich wyjazdem z Polski w wyniku antysemickiej kampanii z marca 1968 r.:
„Wśród ludzi, którzy odwiedzali nas [Zygmunta i Janinę oraz ich trzy córki – red.] był Staś Chmielewski, mój opiekun z czasów okupacji. Przez wiele lat nie miałam z nim kontaktu. Teraz znów się zjawił, gotów – jak kiedyś – pomóc nam w trudnej sytuacji”.
Miłość. Zapomniana queerowa historia
„Pana Stanisława Chmielewskiego znam od wielu lat jako porządnego i uczciwego człowieka. O zaletach jego charakteru, wysokim poziomie moralnym i odwadze cywilnej przekonałem się osobiście w czasie okupacji hitlerowskiej”, napisał prof. Leon Plocker w oświadczeniu dla Żydowskiego Instytutu Historycznego w 1961 roku.
Po wojnie Chmielewski starał się o uprawnienia kombatanckie Związku Bojowników o Wolność i Demokrację: „Wielce Szanowny Towarzyszu! Zwracam się do Was w sprawie ob. Stanisława Chmielewskiego. [...] pragnę postawić sprawę zasadniczo: czy taka działalność – ciągłe ratowanie życia 24 obywatelom polskim oraz jeszcze dwóm Rosjanom, zbiegom z obozu jenieckiego – nie podpada pod pojęcie oporu?”, pytał Bernard Mark, dyrektor ŻIH, w liście do Zarządu Głównego ZBoWiD. Chmielewski uprawnień nie otrzymał, ale w toku prowadzonego w latach 60. XX wieku postępowania, jego konspiracyjną działalność zaświadczyło wielu ocalałych Żydów:
„[…] zaopiekował się mną, moją matką i dalszą rodziną od pierwszej chwili okupacji w 1939 roku”, świadczył dalej prof. Plocker. „Trudno wyrazić słowami jak bardzo wiele zrobił on dla nas wszystkich, szczególnie dla mnie i mojej matki, do której odnosił się jak najlepszy, najczulszy syn”.
Impulsem do udzielania pomocy Żydom były dla Chmielewskiego uczucie i obietnica dana partnerowi, ale od początku okupacji niemieckiej starał się wspierać innych. Z czasem stworzył w okupowanej Warszawie całą sieć konspiracyjną, do której należały także osoby nieheteronormatywne – przedwojenni znajomi. Wśród nich był m.in. wspomniany Andrzej Szawernowski. Po wojnie Chmielewski pisał w swojej relacji, że Andrzej wyemigrował do Szwecji. Nie dodał, że dawny przyjaciel przez kilkadziesiąt lat mieszkał w miejscowości Eskilstuna razem ze swoim partnerem. Ich homoseksualna relacja nie była tajemnicą. Szawernowski zmarł w 1981 r.
W czasie wojny Chmielewski mógł czuć się zagrożony nie tylko z powodu udzielania pomocy dla Żydów. Zgodnie z prawem okupanta podejrzenie o relacje intymne mężczyzn także polskiego pochodzenia skutkowało śledztwem i procesem na mocy paragrafów 175 albo 175a niemieckiego kodeksu karnego. W sprawach karnych przeciwko mężczyznom uznanym za homoseksualnych korzystano także z przedwojennej polskiej dokumentacji policyjnej, m.in. ze „Skorowidza osób podejrzanych”, prowadzonego przez warszawski Referat Policji Kobiecej. Mężczyzn nieheteronormatywnych opisywano w nim jako „pederastów”. Nazwiska Chmielewskiego nie ma w spisie, ale pojawiają się tam dane osobowe Władysława Bergmana.
Historia Chmielewskiego i Bergmana pozostaje do dziś praktycznie nieznana, a ich życiorysy niepełne. Dotychczas niewielu interesowała opowieść o homoseksualnym Polaku, który bezinteresownie ratował Żydów w ramach obietnicy złożonej ukochanemu. Być może – podobnie jak w przypadku innych queerowych historii z okresu wojny – chodziło po prostu o radykalne przemilczenie „odmieńczego” potencjału zakodowanego w tej opowieści. Wreszcie przyszedł czas, aby odzyskać biografię Chmielewskiego.
* * *
Władysław Bergman zmarł 12 sierpnia 1945 r., najprawdopodobniej wskutek odniesionych ran. Pochowano go na Brytyjskim Cmentarzu Wojennym Heliopolis w Kairze, ale został także upamiętniony inskrypcją na grobie swojej matki Stefanii (Sary), zmarłej 1 lipca 1954 r. w Warszawie. Pomnik nagrobny na Starych Powązkach ufundował Stanisław Chmielewski. Umieścił na nim dedykację: „Drogim przyjaciołom – Staś”.
10 lutego 1983 r. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie uhonorował Stanisława Chmielewskiego tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Zmarł kilka lat później.