Magdalena Gross, rzeźbiarka, w 1926 roku otworzyła pierwszą własną wystawę. Parę lat później przeszła kryzys twórczy, sądząc, „że się skończyła”. Kres trudnemu okresowi położyła wizyta artystki w warszawskim ZOO. Zafascynowana światem zwierząt, zaczęła je rzeźbić i to właśnie ta część jej twórczości – jako animalistki – przyniosła jej rozgłos. W czasie niemieckiej okupacji, jako Żydówka, musiała się ukrywać. Z pomocą przyszli jej dyrektor ZOO Jan Żabiński i jego żona Antonia oraz rodzina Rendznerów.
„Szpak” w Ogrodzie Zoologicznym. Pomoc Jana i Antoniny Żabińskich dla Magdaleny Gross
Magdalena Gross nie przeniosła się do getta, utworzonego w Warszawie w 1940 roku. Przybrała nazwisko Gościmska i funkcjonowała „na powierzchni”. Jednak, jako artystka, mogła być rozpoznana. Z obawy przed denuncjacją zwróciła się o pomoc do przyjaciół, państwa Żabińskich, dyrektorstwa Warszawskiego Ogrodu Zoologicznego.
Magdalena ukryła się w ich willi na terenie ZOO. Żabińscy nazywali ją „Szpakiem”. Gdy zjawiał się gość, Szpak krył się na piętrze, a w razie niebezpiecznych sytuacji – na strychu, w łazience lub ściennej szafie. Antonina Żabińska we wspomnieniach podkreślała pogodę ducha i siłę Magdaleny, które nie opuszczały jej mimo trudnego położenia. „Gwizdała jak szpak na swoją ciężką sytuację”, pisała Antonina.
Zakopiańska na Saskiej Kępie. Ukrywanie się Magdaleny Gross w domu Jana i Janiny Rendznerów
Informacja o ukrywającej się w willi Magdalenie doszła do pracowników ZOO. Żabińscy postarali się o nowe, bezpieczne miejsce pobytu. Dzięki pośrednictwu Janiny Bucholtzowej-Bukolskiej z „Żegoty”, Magdalena zamieszkała na Saskiej Kępie, u rodziny Rendznerów, przy ulicy Zakopiańskiej 31. W domu mieszkali Jan, inżynier, Janina i ich córka Zofia. Magdalena i Zofia poznały się przypadkowo podczas łapanki na Nowym Świecie jeszcze przed utworzeniem getta.
Magdalena dostała u Rendznerów własny pokój na poddaszu, odizolowany od reszty domu, ale jednocześnie usytuowany tak, że było w nim słychać wszystko, co działo się na dole. W razie niezapowiedzianych gości, domownicy głośno wypowiadali hasło: „Gorąco!”, a Magdalena wiedziała, że musi zostać na górze. Na dół schodziła zwykle wieczorami, wychodziła do ogródka posiedzieć na ławce. U Rendznerów ukrywała się przez półtora roku.
Pewnego dnia Niemcy nieoczekiwanie zjawili się w domu na Saskiej Kępie. Szukali mężczyzn – wszyscy z okolicy mieli zostać wywiezieni, najpewniej na roboty. Gdy weszli, gospodyni, Janina Rendzner, błyskawicznie zaaranżowała następującą scenę: na środku salonu stała Magdalena w roboczym fartuchu i wykańczała – w rzeczywistości gotową już – rzeźbę, do której pozowała sama Janina. Niemcy zainteresowali się procesem rzeźbienia, dopytywali o szczegóły. Gdy wyszli, Magdalena i Janina spojrzały po sobie i „nogi się pod nimi ugięły” – usiadły w tym samym momencie.
Na Saskiej Kępie bywał także przyjaciel Magdaleny, Maurycy Fraenkel (Paweł Zieliński). Ożenili się jeszcze podczas wojny, a po powstaniu warszawskim przenieśli się do Lublina. Tam, zaproszona do współpracy przez znajomych artystów z kawiarni „Paleta”, rzeźbiła głowy kukiełek dla teatru lalkarskiego. Po roku wraz z mężem wróciła do Warszawy. Magdalena, której zdrowie zostało w czasie wojny mocno nadszarpnięte, zmarła w 1948 roku, w wieku zaledwie 57 lat.