Rodzina Arwanittich

powiększ mapę

Historia Jerzego i Heleny Arwanittich

W czasie okupacji niemieckiej Helena i Jerzy Arwanitti, mieszkańcy kamienicy przy ulicy Śniadeckich 12 w Warszawie, udzielili schronienia, wspierali materialnie i psychicznie szereg osób ukrywających się po tzw. stronie aryjskiej. W momentach zagrożenia wspomagali ich państwo Jasikowie z Legionowa.


 Panie Krasnic

„[…] ludzie ci nie tylko ukrywali nas, karmili, ale okazywali maksimum serdeczności i tkliwości”, świadczyły panie Krasnic w relacji dla Instytutu Yad Vashem.


Berta i Zofia, matka i córka, trafiły pod dach Arwanittich na początku 1943 roku. Berta ciężko chorowała. „Nie miałyśmy żadnych środków materialnych i byłyśmy całkowicie zależne od p. H. Arwanitti i jej męża (Jerzy Arwanitti)”. Pani Helena starała się ratować również pozostałą część rodziny pań Krasnic, bezskutecznie.

Mimo szantaży i donosów Arwanitti opiekowali się kobietami do końca wojny. Kiedy sytuacjana Śniadeckich stawała się zbyt niebezpieczna, znajdowały schronienie u Jasików.

„Zarówno p. Arwanitti jak i rodzina Jasików żyli w bardzo skromnych warunkach nawet w czasach przedwojennych a tembardziej w okresie wojny. Było więc im samym bardzo ciężko przetrwać ten straszny okres, co jest jeszcze większym dowodem ich wysokiego poziomu moralnego oraz bezinteresownego poświęcania się z narażeniem życia”.

Razem z Arwanittimi przeżyły powstanie warszawskie, podczas którego „nadal dzielili się z nami „ostatnim kawałkiem chleba””, po znalazły się z panią Heleną w Pruszkowie.

„[…] bez jej pomocy nie miałyśmy żadnych szans przetrwania tego strasznego okresu. Brak słów, aby opisać to wszystko na co p. Kicińska dobrowolnie narażała się, aby uratować nam życie”.

Pan Popper i inni

Innymi podopiecznymi Arwanittich w okresie od sierpnia 1942 r. do września 1944 r. byli Leopold Popper z synem. Pan Jerzy zmuszony przez okoliczności, zapewnił im inną kryjówkę. „Po wykryciu nas i naszej ucieczce znalazł dla nas schronienie w mieszkaniu swojej siostry pani Natalii Szurkow (?) przy ulicy Żurawiej 19”. Dostarczał im jedzenie, wspomagał finansowo. „[…] żona Helena wyposażyła nas w fałszywe dokumenty”.

„Był w pełni świadomy, że jesteśmy Żydami i że pomagając nam naraża siebie i swoją rodzinę śmiertelnie i jego pomoc była dawana nam przez długi czas przyjacielsko, jako przyjaciel naszej rodziny, wyłącznie z powodów humanitarnych i bez żadnych materialnych oczekiwań”.

Według relacji pana Poppera małżeństwo Arwanittich pomogło również pani Renie Karwasser z Grodziska Mazowieckiego, jej siostrze Ginie, jej szwagrowi panu Treibisch, jej matce i mężowi.

Uhonorowanie rodziny Arwanittich

15 sierpnia 1968 r. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie uhonorował Helenę i Jerzego Arwanittich tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.


***

Ocalili nie tylko moje życie, ale również trzy inne żydowskie rodziny.

George Popper, Australia

Inni: D. Treibicz, Breskin

Berta Krasnic i Zofia Lipetz z d. Krasnic: o Helenie Arwaniti (Kicińskiej)

Pani Helena Kicińska-Arwanitti jest osobą o wielkiej wartości moralnej. Działalność jej podczas okupacji hitlerowskiej była ofiarną i bezinteresowną. Bez jej pomocy z pewnością nie zostałybyśmy przy życiu. Piszę w imieniu Matki mojej i [nieczytelne -red.]. matka moja ciężko chorowała w czasie ukrywania się. Byłyśmy u p. Arwaniti z przerwami spowodowanymi donosami i szantażowaniem od początku 1943 roku do końca wojny.
Nie miałyśmy żadnych środków materialnych i byłyśmy całkowicie zależne od p. H. Arwaniti i jej męża (Jerzy Arwaniti).

Z narażeniem własnego życia ludzie ci nie tylko ukrywali nas, karmili itp., ale okazywali maksimum serdeczności i tkliwości. Podczas powstania warszawskiego nadal dzielili się z nami „ostatnim kawałkiem chleba”.

Po powstaniu p. Arwaniti razem z nami była wywieziona do Pruszkowa, gdzie bez jej pomocy nie miałyśmy żadnych szans przetrwania tefo strasznego okresu. Brami mi słów, aby opisać to wszystko na co p. Kicińska dobrowolnie narażał się aby uratować nam życie.
Niestety mimo jej wysiłków i starań nie udało się jej uratować reszty naszej rodziny, która została wymordowana. Jednoczęsnie czuję się w obowiązku zawiadomić Panią, że poza p. Arwaniti nieżej wymieniona rodzina: Stanisław Jasik z żoną i dziećmi zamieszkali obecnie w Legionowie […] – okazali nam nie mniejsza, pod wszystki względami, pomoc moralna i materialną w okresach kiedy nie mogłyśmy ukrywać się u p. Kicińskiej – Arwaniti. Zarówno p. Arwaniti jak i rodzina Jasików żyli w bardzo skromnych warunkach nawet w czasach przedwojennych a tembardziej w okresie wojny. Było więc im samym bardzo ciężko przetrwać ten straszny okres, co jest jeszcze większym dowodem ich wysokiego poziomu moralnego oraz bezinteresownego poświęcania się z narażeniem życia. Mamy nadzieję, że ci szlachetni ludzie znajdą odpowiednią ocenę w organizacji „Jad Vashem”.

Francja

***

George Polber

31 stycznia 1968

Jerzy Arwaniti ul. Sienna 41
udzielił mi i mojemu „late father” Leopold Popper, schronienia ukrywając nas w sowim mieszkaniu przy ulicy Śniadeckich 12 w czasie nazistowskiej okupacji Polski. Po wykryciu nas i naszej ucieczce znalazł dla nas schronienie w mieszkanu swojej siostry pani Natalii Szurkow (?) przy ulicy Żurawiej 19. Jego żona wyposażyła nas w jedzenie, pomógł nam finansowo a jego obecna żona Helena wyposażyła nas w fałszywe dokumenty. Pomagali nam w okresie między sierpniem 1942 r. a wrześniem 1944 r. Był w pełni świadomy, że jesteśmy Żydami i że pomagając nam naraża siebie i swoją rodzinę śmiertelnie i jego pomoc była dawana nam przez długi czas przyjacielsko, jako przyjaciel naszej rodziny, wyłącznie z powodów humanitarnych i bez żadnych materialnych oczekiwań.

Wiem również, że pomógł znaleźć schronieni i pomagał  pani Renie Karwasser z Grodziska Mazowieckiego, jej siostrze Ginie, jej szwagrowi panu Treibisch, jej matce i mężowi.

Historie pomocy w okolicy