Mówi pani Irena Hamerska:
„Ja grałam te drugie skrzypce, nie te pierwsze. Chciałabym, żeby to było podkreślone…, to dziecko znalazła moja znajoma”.
Irena Hamerska zamieszkała z Leokadią Jaromirską we wsi Białołęka w listopadzie 1942 roku. Miesiąc wcześniej Leokadia śpiesząc do pracy, usłyszała w pobliżu stacji kolejowej płacz dziecka. Zabrała małą do domu.
„To był taki barak, długi, dziesięć rodzin tam było. I były tam też małe dzieci”.
Półtoraroczna dziewczynka, w czasie fikcyjnego chrztu nazwana Bogumiłą, razem z innymi bawiła się na podwórku. Hamerska sądzi, że sąsiedzi domyślali się prawdziwej tożsamości dziecka. Nikt nie doniósł.
„I mówi się, że ludzie donosili, nieprawda. Kto tam donosił, to donosił, ale większość ludzi była za tym, aby pomagać, ja to z całą stanowczością mówię”.
Irena i Leokadia mogły zaufać nawet sąsiadowi -policjantowi i jego żonie.
„I ona, ta policjantowa… mówiła: »Pani Ireno, niech pani przyjdzie«. To ja podeszłam do płotu… I ona mówi: »Pani Ireno, tu jest adres rodziny tej Bogusi.« Ja mówię: »Jakiej rodziny?« Udaję, że nic nie wiem. A ona mówi: »No, ja wiem, ja pani chcę powiedzieć, tu jest adres«”.
Zaraz po wojnie Bogusię, a naprawdę Szyfrę Jonisz, odszukał ojciec. Jak się okazało, jej rodzice wydostali się razem z nią z getta w Legionowie, gdzie przyszła na świat, i wszyscy troje ukrywali się w okolicznych lasach. Jesienią uznali, że warunki dla dziecka są zbyt trudne. Porzucili małą, licząc na to, że ktoś ją przygarnie. Matka dziewczynki zginęła na Majdanku, ojciec przetrwał Auschwitz.
Bogusi trudno było rozstać się z opiekunkami. Leokadię traktowała jak matkę.
Pan Jonisz z córką wyemigrowali do Izraela. Bogusia -Szyfra do dziś utrzymuje serdeczny kontakt z Ireną. Leokadia zmarła w 1979 r.