Podczas okupacji Wanda Nelken mieszkała w Krakowie. Do getta w dzielnicy Podgórze nie przeniosła się, choć obligowało ją do tego okupacyjne prawo – jej ojciec, przedwojenny działacz PPS, był Żydem.
Schroniła się w Warszawie, należała do Armii Krajowej. Przeżyła powstanie warszawskie. Na polecenie podziemia wielokrotnie wchodziła do warszawskiego getta poprzez budynek sądów przy ulicy Leszno. To ona między innymi proponowała Januszowi Korczakowi ukrycie się po „aryjskiej stronie” miasta.
Współpracowała z podziemnym PPS, w którego ramach działała komórka wydająca fałszywe dokumenty. Zadaniem Załuskiej było doręczanie dokumentów. Wanda wyprowadzała z getta dzieci żydowskie z sierocińców prowadzonych przez Janusza Korczaka. Przy przechodzeniu na „aryjską stronę” była ubezpieczana przez żołnierzy Armii Krajowej, którzy odpędzali szmalcowników kręcących się pod gettem. Dzieci żydowskie oddawano do adopcji polskim rodzinom.
– Wówczas – wspomina – najboleśniejszą rzeczą było patrzenie na bezbronne dzieci, bezsilność ich rodziców i matek, które zostawiały swoje najukochańsze pociechy w rękach tak niedoświadczonej dziewczyny jak ja. Nieważne, czy zrobiło się coś jak należy czy nie – zawsze będę pamiętała oczy tych matek.
Uczyła ratowanych między innymi, jak zachowywać się w kościele, by nie wzbudzać podejrzeń swoim zachowaniem.– Zaczęłam uczyć religii – wspomina Wanda Załuska – tak, żeby ratowani wiedzieli, jak się modlić, gdyby ktoś ich [o to]spytał. Musiałam im dać jakąś możliwość obrony, stąd te fałszywe dokumenty i wiedza o chrześcijaństwie, liturgii...
Po powstaniu warszawskim ukryła się w Krakowie, w rodzinnej okolicy, gdzie mogła liczyć na pomoc przyjaciół. Po wojnie zamieszkała w Warszawie.