Przed wojną Maria i Władysław Kałuccy wraz z córką Marią mieszkali w Krakowie. Na początku września 1939 r. Niemcy aresztowali Władysława Kałuckiego. Zginął w obozie w Buchenwaldzie.
Rok później Maria wyszła za mąż za Tomasza Kota, który zaangażowany był w działalność konspiracyjną. Przez mieszkanie Kałuckich przewijali się zarówno Polacy ukrywani przez AK, jak i Żydzi.
Jesienią 1940 roku do Marii Kałuckiej przyjechała jej znajoma, Karolina Narowska. Poprosiła o przechowanie koleżanki, Żydówki, Sabiny Gutfreund z małą córeczką Anią.
Pani Maria zgodziła się. Żydówki ukrywały się u Kałuckich przez trzy lata. Okolica nie należała do najbezpieczniejszych, ponieważ w sąsiednim hotelu mieścił się główny sztab niemiecki, na pierwszym piętrze kamienicy mieszkali Niemcy, a w oficynie naprzeciwko ganku granatowy policjant.
Sabina nie wychodziła z domu. Przez okno wyglądała jedynie ukradkiem. Mogła opuszczać pokój tylko wówczas, gdy w pobliżu nie było „niepożądanych osób”. Jadała jednak wspólnie z Kałuckimi.
Sabina robiła na drutach, haftowała i szyła. „Pamiętam – wspomina pani Maria Kot-Kałucka – jak pewnego dnia Aneczka (…) włożyła do maszyny palec, podczas gdy jej matka szyła. Zraniony palec opatrzyła ciocia Lucia, która dużo czasu poświęcała dziewczynce – wyprowadzała ją na ganek czy przesiadywała z nią w oknie, zajmując się opowiadaniami”.
Pewnego razu sąsiad, który był granatowym policjantem, odkrył, że w mieszkaniu ukrywa się żydowskie dziecko. Udało się go przekupić. Mieszkanie było już jednak „spalone”, dlatego Sabina postanowiła znaleźć kryjówkę w Warszawie, gdzie miała ukrywających się po „aryjskiej stronie” krewnych. Tadeusz Kot zdobył dla niej i jej córki fałszywe dokumenty oraz zorganizował transport.
Sabina i córka przeżyły wojnę. Wyjechały do Stanów Zjednoczonych. Utrzymywały serdeczny kontakt z rodziną Kałuckich.