Genowefa Kiwior od urodzenia mieszkała w Adamierzu (30 km od Tarnowa). Wraz z czwórką rodzeństwa osierocona przez matkę przed II wojną światową, po jej rozpoczęciu straciła i ojca. Zmarł w wyniku przewlekłej infekcji uszu. Z dwójką młodszych braci została sama na gospodarstwie. Po sąsiedzku mieszkała ich siostra, Zofia z mężem Józefem. Genowefa często ich odwiedzała, ale nie wiedziała, że od początku 1944 r. ukrywają dwójkę uciekinierów z tarnowskiego getta: Celinę Holzer i Heśka Bucha. Dopiero, gdy wiosną 1944 r. podczas bombardowania wsi Zofia zginęła, Józef, późniejszy małżonek Genowefy, wyjawił jej tajemnicę. Za jego namową zgodziła się przygarnąć Żydów do siebie.
Celina i Hesiek ukryli się na strychu. Genowefa wspomina: „Zrobiliśmy im na strychu ze snopków takie mieszkanko małe, żeby im było ciepło. I tam [na] posłanie dałam im pierzynkę i poduszkę”. Jak członków rodziny, także ich Genowefa codziennie karmiła i opierała.
Lokatorzy schodzili ze strychu tylko nocą, by porozmawiać. Nie pomagali w gospodarstwie; wieś była mała i sąsiedzi często się odwiedzali. Mimo ostrożności, podczas przypadkowego spaceru Cesi za dnia, rozpoznał ją dawny sąsiad z Tarnowa. Chłopiec był z wizytą u ciotki. Ta zapytała o Cesię: „Jak ona mi to powiedziała, to myślałam, że się wywrócę i już nie wstanę. Takem się zalękła”. – opowiada Genowefa. Skłamała, że to obcy, którzy szukali miejsca na jedną noc.
Mimo wielkiego strachu Kiwiorowie ukrywali Cesię i Heśka do końca wojny. Genowefa nie tłumaczy swoich motywacji. Podkreśla, że oburzało ją niemieckie okrucieństwo: „Co im te ludzie były winne, ile to, ile to wybili tych Żydów i co to, tak jakby to były ptaki czy co”.
Hesiek po wojnie otworzył zakład krawiecki w Tarnowie. Pomagał rodzinie Genowefy, dając im materiały na ubrania. Po wyjeździe do Izraela utrzymywał kontakt również poprzez swoich synów, którzy kilka razy odwiedzili Genowefę. Cesia wyjechała do Wielkiej Brytanii zaraz po wojnie, po ślubie przyjęła nazwisko Morley.