Liczna, dziesięcioosobowa rodzina Berka i Chawy Scherów mieszkała w Warce koło Radomia. Trudnili się oni handlem rybami, tkaninami i odzieżą, aż w końcu założyli sady owocowe. Byli znani w okolicy i , jak wspomina Lazar Scher, cenieni za uczciwość i lubiani. Przyjaźnili się między innymi z mieszkającymi w Niwach Ostrołęckich rolnikami, Antonim i Anielą Kociszewskimi.
Natychmiast po wkroczeniu do Warki w 1939 roku, Niemcy spalili stojący obok synagogi dom Scherów. Rodzina zaczęła tułaczkę. Zenek wyjechał do zajętego przez Rosjan Białegostoku, ale zaniepokojony o rodzinę, wrócił jeszcze przed końcem roku. W listopadzie 1940 roku Niemcy utworzyli w Warce getto. Panował głód. Scherowie żyli z przemytu żywności do Warszawy. Pomagała im rodzina Urbańskich z Zagrób, która pożyczała łódkę, konieczną do przeprawy z towarem przez rzekę, a także rodzina Anuszkiewiczów. Scherowie uniknęli transportu wareckich Żydów do warszawskiego getta w lutym 1940 roku i pojechali do Zagrób, gdzie wynajęli pokój. Fakt, że mieszkali na wsi i dobrze znali zwyczaje i mentalność chłopów bardzo pomagał im w ukrywaniu swojej tożsamości. Lazar Scher wspomina: „Brat i ja zachowywaliśmy się jak osoby wychowane od małego na wsi. Umieliśmy naśladować gesty chłopów, jak i najmniejsze ich zwyczaje i przyzwyczajenia. Rozwinęliśmy instynkt przeżycia. Był to instynkt wiecznych uciekinierów. Mieliśmy wytężoną uwagę. […] W innym przypadku groziła śmierć”.
W listopadzie nakazem Niemców Scherowie przenieśli się do Mniszewa. Wciąż pomagali im znajomi rolnicy, którzy sprzedawali im żywność. Wkrótce rodzinę wysiedlono do Kozienic, a stamtąd w październiku 1942 roku wywieziono do obozu śmierci w Treblince. Zenek z Abrahamem, którzy pracowali u polskiego inżyniera przy melioracji terenu, nie zostali deportowani. Pewnej nocy w listopadzie 1942 roku chłopcy zdecydowali się na ucieczkę z obozu pracy. Dotarli do domu Antoniego Kociszewskiego z prośbą o radę, co mają czynić. Antoni, który niegdyś obiecał Berkowi, że zrobi wszystko by pomóc jego dzieciom, zaproponował, że ukryje ich w swoim gospodarstwie. Bracia zamieszkali w stajni, a kuzynka Kociszewskich, Sabina, donosiła im jedzenie. Nocami pracowali, aby odwdzięczyć się za okazaną pomoc. Dwukrotnie, ze względów bezpieczeństwa, opuszczali kryjówkę na kilka dni. Na stałe opuścili ją w sierpniu 1944 roku, kiedy do wsi dotarło wojsko radzieckie.
Po wojnie Lazar emigrował do Francji, jego brat do Argentyny. W spisanych po latach wspomnieniach Lazar pisał o Antonim Kociszewskim: „Bez tego człowieka brat i ja nie przeżylibyśmy wojny. Żeby nas uratować ryzykował on życie własne, jak i całej swojej rodziny”.