Feliks i Waleria Lipińscy prowadzili czteromorgowe gospodarstwo w Przyborowiu, wsi położonej 13 km od Ostrowi Mazowieckiej. Mieszkali z dziećmi - Kazimierą, Reginą, Stanisławem i Marianną oraz z rodzicami Feliksa, którzy zajmowali osobne pomieszczenie. Feliks dodatkowo zajmował się szewstwem, a Waleria była krawcową.
Jakub Rotfeld, jego córki: Edwarda, Janina i Maria oraz znajoma o nazwisku Chojnacka pochodzili z Warszawy. W sierpniu 1942 r. uciekli z getta i poszukując kryjówki, dotarli pod Ostrów Mazowiecką. Najpierw przebywali u gospodarzy we wsi Trynosy, potem znaleźli się w Przyborowiu.
Wszyscy posługiwali się fałszywymi papierami, Jakub posługiwał się nazwiskiem Jan Zalewski, i szukali dla siebie lokum jako Polacy. Matka Feliksa za opłatą zgodziła się ich przyjąć. Rotfeldowie zamieszkali w pokoju dziadków.
Gospodarze dopiero po jakimś czasie zorientowali się, że mają do czynienia z Żydami – gdy babcia zauważyła, że nowi lokatorzy się nie modlą. Choć kwestia wiary stała się punktem zapalnym w ich kontaktach, Lipińscy nie wymówili Żydom pokoju.
Przez cały okres ukrywania Rotfeldowie handlowali mięsem kupowanym od okolicznych rolników i sprzedawanym później w Warszawie. Dzięki tym dochodom mogli płacić za pokój. Żywność Jakub czasem od Walerii kupował, czasem dostawał za darmo. „Toć jak tam było coś większego, to parę groszy nieraz zapłacił, a tak to wcale nic się nie brało od nich pieniędzy. Trzeba było żyć, oni handlowali, jak handel szedł dobrze, ale jak Niemcy zabrali (…), to także nie mieli co jeść” - wspomina w relacji dla Yad Vashem Marianna Kwiatkowska.
Ukrywani pozostali w Przyborowiu przez dziewięć miesięcy, do stycznia 1945 r. Zaraz po wojnie wyjechali i kontakt urwał się, ale Jakub Rotfeld wznowił go w latach 50. O przyznanie tytułu „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” dla Walerii i Marianny wystąpiła jedna z córek Jakuba, Stefania Szymańska.