We wsi Lubiczyn na Lubelszczyźnie mieszkało przed wojną kilka rodzin żydowskich. Był wśród nich Mosze Kominiarz, handlarz bydłem, z żoną i nastoletnią córką. Gdy latem 1941 r., Niemcy rozpoczęli deportacje Żydów z Lubelszczyzny do gett, Mosze zwrócił się z prośbą o „uratowanie od śmierci” do sąsiada i kompana z wojny polsko-bolszewickiej, Mariana Mańkowskiego.
Mańkowski długo się zastanawiał, co ma zrobić. Miał żonę i dwoje dzieci. Bał się. Zgodził się jednak na prośbę dzieci, „które bawiły się razem z córką Moszka Kominiarza”.
Początkowo Kominiarzowie ukrywali się w niewykończonej części domu Mańkowskich. Ponieważ Niemcy często przeszukiwali wieś w poszukiwaniu partyzantów i Żydów, wkrótce konieczne stało się znalezienie bezpieczniejszej kryjówki.
Nowa, zamaskowana stogiem siana, powstała w stodole. Wejście do niej prowadziło przez budę psa. „Syn mój nosił rzekomo psu jedzenie, a to jedzenie zabierali Żydzi” – opisuje Mańkowski.
Kominiarzowie spędzili tam kilka miesięcy. Kiedy wizyty Niemców we wsi stały się jeszcze częstsze, Marian i Mosze zbudowali w pobliskim lesie ziemiankę. Tam Żydzi doczekali końca wojny.
Kominiarzowie wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych. Mosze proponował Mańkowskiemu wspólny wyjazd, ten jednak odmówił. Latami do siebie pisali.
Halina Partyka, córka Mariana, przez wiele lat była aktywną działaczką i skarbnikiem lubelskiego koła Polskiego Towarzystwa Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.