Dla Mików Tiderowie byli po prostu sąsiadami – obie rodziny mieszkały w tej samej podkrakowskiej wsi, Zaborowie. Do wojny ich kontakty polegały głównie na sąsiedzkiej wymianie przysług. Paweł Mika był rolnikiem, a Tider krawcem.
Podczas wojny, w roku 1940, żydowska rodzina Tiderów trafiła do getta w Brzesku. Dwie córki krawca, Maria i Anna, zbiegły stamtąd dzięki fałszywym papierom. Rodzice i średni syn, Chaim – który wcześniej załatwił dokumenty dla sióstr – zginęli. Najstarszy z dzieci Tiderów, Mendel, został sam.
W roku 1943, po około dwóch latach spędzonych w gettach Brzeska i Bochni, Mendel zdecydował się uciekać. Razem z nim wydostał się z getta Józef Langdorf, znajomy. Mężczyźni dotarli do rodzinnej wsi Tidera i poprosili o pomoc Pawła Mikę.
Gospodarz ukrył ich na strychu stajni, w skrytce w słomie. Zimą 1943 r. musieli na kilka miesięcy opuścić kryjówkę, gdyż u Mików zakwaterowali się niemieccy saperzy. Gdy odeszli, Mendel i Józef wrócili i pozostali u Mików do końca wojny – do stycznia 1945.
Mikowie ratowali obu mężczyzn po prostu jako ludzi w potrzebie, jako sąsiadów. Nie było między nimi żadnych zażyłych relacji. Bali się, ale człowiek żyjący w stałym zagrożeniu w końcu się przyzwyczaja do lęku, uważa Stefan Mika. Zwłaszcza że śmierć groziła wtedy za tak wiele rzeczy...
„[Ukrywanie Żydow to] była wyjątkowa odpowiedzialność, ale [wtedy] każda rzecz, którą się robiło, to była groźba kary śmierci. Przyjeżdżali ludzie z miejscowości, gdzie bliżej było miasta, przywozili jakieś płótno na prześcieradła, czy na ubrania, czy na coś. Za to brali ze wsi kiełbasę, bo ktoś zabił świnię czy coś, wozili, to za to wszystko groziła kara śmierci. (…) Przyzwyczajenie (…) łagodzi wszelką jakąś słabość w sensie odpowiedzialności czy jakiegoś tam strachu”,mówi Stefan Mika.
Obaj ukrywani przeżyli wojnę. Mendel wyemigrował do USA i nie odezwał się już do Mików. Józef z żoną zamieszkali w Krakowie. Z Mikami, szczególnie ze Stefanem, synem Pawła, utrzymywali bliskie relacje.