Rodzina Najko mieszkała przed wojną przy ul. Puławskiej 21 w Warszawie. Do Bronisława Najko i jego żony należały sklepy z węglem, warzywami i obuwiem, w których pracowali również członkowie ich najbliższej rodziny.
Jesienią 1940 r. mieszkanie Najków znalazło się na terenie niemieckiej dzielnicy mieszkaniowej. Jan Najko odmówił podpisania volkslisty i przeprowadził swoją rodzinę na ul. Twardą 31. W ten sposób Najkowie zamieszkali zaledwie 10 metrów od getta.
W relacji z 1993 r. córka Jana i Bronisławy – Janina – podkreśla, że w obliczu prześladowań i eksterminacji Żydów jej najbliżsi nie mogli pozostać obojętni. „Moja rodzina żadną miarą nie mogła się zgodzić z okupacyjną rzeczywistością, niosąc bezinteresownie, w miarę swoich skromnych możliwości, pomoc pieniężną, żywnościową i mieszkaniową ukrywającym się i walczącym o przetrwanie Żydom”.
Zatrzymywały się u Najków dzieci żydowskie wymykające się z getta w poszukiwaniu żywności. Janina wspomina: „Przygotowywałam codziennie razem z mamą i bratem dla nich pożywne jedzenie, jak mięso, tłuszcz, ciasto itp. Ale one chciały tylko: chleb, czosnek, cebulę i inne, wydawało mi się wtedy dla mnie nic nie znaczące artykuły żywnościowe”.
Wedle tejże relacji Najkowie zaproponowali trzem chłopcom, by ukryli się u nich. Obiecali również, że umieszczą chłopców u krewnych na wsi. Dzieci te jednak czuły się odpowiedzialne za los rodzin w getcie i wróciły, by opiekować się najbliższymi. Chłopcy otrzymywali wówczas od Najków niemieckie marki, by pomóc ich rodzinom w przetrwaniu.
Na początku 1943 r. Sabina Popper, córka Abrahama Jehudy i Miny, wynajmowała pokój przy ul. Dobrej 2. Sabina znalazła się w Warszawie dzieki pomocy Felicji Tewel, zaopatrzona w metrykę urodzenia dawnej koleżanki szkolnej Janiny Kołosiwskiej. W Warszawie zaopiekowała się nią siostra Felicji – Irena Bawół, zamężna Mielecka. Sabina podjęła pracę w niemieckim lazarecie przy ul. Solec, potem przy ul. Litewskiej.
Kiedy w lutym 1943 r. Sabina dowiedziała się, że dom jest przeszukiwany przez gestapo, nie mogła już tam wrócić. Razem z Marią Korzennikową – żoną adwokata z Dębicy – która właśnie straciła męża i córkę i którą Sabina przygarnęła w swoim pokoju, udała się do warsztatu szewskiego, gdzie ukrywał się znajomy Korzennikowej. Tam też poznały Jana Najko, który zgodził się ukryć Sabinę w swoim mieszkaniu.
Niedługo potem do Warszawy przyjechał Tadeusz – narzeczony Sabiny – który uciekł z obozu jenieckiego przy ul. Lipowej w Lublinie. Nojkowie przyjęli go do siebie. Jak napisała Janina Figura: „nie mógł się nikomu pokazać ze względu na wyraźne cechy właściwe dla swego pochodzenia”. Nojkowie założyli w drzwiach zamek, powiesili grube firanki i zbudowali skrytkę, do której Tadeusz chował się w razie czyjejś niespodziewanej wizyty.
Udało się przetrwać niemieckie rewizje. Tadeusza, z obandażowaną dla bezpieczeństwa głową, przeniesiono na Puławską, gdzie Sabina zamieszkała oficjalnie. W mieszkaniu zbudowano dla Tadeusza kryjówkę w piecu kaflowym. Później jeszcze kilkakrotnie Najko przeprowadzał Tadeusza jako rozwoziciela węgla na ul. Iwińską i Górnośląską „bo ciągle każde miejsce które z początku zdawało się być ‘pewnem’ po kilku dniach okazało się z różnych względów niebezpieczne”, jak napisała Sabina.
W czasie powstania w getcie warszawskim Najko bezskutecznie starał się pomóc mieszkańcom płonącego budynku, stojącego tuż za murem getta. . Jego córka zapamiętała słowa ojca wypowiedziane nocą, na dachu ich domu: „Patrzcie co robią ludobójcy z bezbronnymi rodzinami, abyście kiedyś ich pomścili i dali świadectwo prawdzie – historia się nie powtarza”.
Najko ukrywał też uciekinierów z getta przy swoich sklepach (przy ul. Górnośląskiej i Iwickiej) – w skrytkach aranżowanych w pobliskich pomieszczeniach. Niektóre osoby wysyłał też do krewnych na wieś. Do działalności wciągnięty został również siostrzeniec Najków, Heniek, który pomagał Janowi budować wymyślne skrytki dla ukrywanych Żydów.
Tuż przed wybuchem powstania warszawskiego, Najko wywiózł swoją córkę do rodziny do Kawęczyna koło Piaseczna pod Warszawą. Sam zginął w czasie powstania razem z Tadeuszem, rozstrzelany przez Niemców, kiedy zostali zabrani z grupą mężczyzn. „Jak w życiu, tak i w śmierci byli razem” napisała o ich losie Sabina. Natomiast Bronisława i Marian przetrwali, a po upadku powstania zostali wywiezieni do Niemiec. Wrócili do Warszawy w 1946 r. i zamieszkali w zniszczonym mieszkaniu przy ul. Twardej. Sabina tymczasem odnalazła w Kawęczynie Janinę. Straciwszy najbliższą rodzinę, wyjechała do Łodzi, a następnie do Izraela.
Sabina napisała do Janiny z Łodzi, uprzedzając ją o śmierci ojca i Tadeusza i zapewniając, że może spodziewać się powrotu matki i brata. W latach 50. Sabina odnalazła ponownie Nojków, pisała listy i wspierała wysyłając paczki. Miała też nadzieję zaprosić Bronisławę do Izraela. Nigdy się jednak nie spotkały, Bronisława zginęła w wypadku samochodowym.
Sabina pozostała obecna w życiu dzieci Bronisławy – szczególnie jej córki Janiny, która napisała o niej: „Pani Sabina jak dobry duszek zawsze służyła mi radą i podtrzymywała na duchu swoją mądrością życiową jak najbliższy przyjaciel, poprzez listy, które do siebie pisałyśmy”.
W 1994 r. Sabina poprosiła o przyznanie rodzinie Nojków tytułu Sprawiedliwych wśród Narodów Świata „w imię elementarnej sprawiedliwości”. Pisała też wzruszająco o Najkach: „Nigdy przedtem i nigdy potem nie spotkałam w moim życiu ludzi, którzy poczytali za tak naturalne narazić swoje życie dla ocalenia innych”.
Dla Janiny ważny był symboliczny aspekt tytułu oraz pamięć o bohatertwie rodziców. W 1993 r. pisała: „Wierzę, że będę mogła przekazać moim dzieciom i wnukom historyczną prawdę męczeństwa naszych narodów i choć w części w ten sposób uhonorować swoich rodziców”.
W 1994 r. Instytut Yad Vashem podjął decyzję o przyzaniu Janowi, Bronisławie i Marianowi Najkom oraz Janinie Figurze (z domu Najko) tytułu Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.