We wrześniu 1942 r. szklarz o nazwisku Goldman wraz z trzynastoletnim synem Szają zbiegł z warszawskiego getta.
Po niemal trzymiesięcznej tułaczce, głównie pod osłoną nocy, uciekinierzy dotarli do Radziejowic. W tej miejscowości, oddalonej o czterdzieści kilometrów od Warszawy, Goldman zwrócił się z prośbą o pomoc do rodziny Władysława Rdzanowskiego, od której jeszcze w okresie międzywojennym doświadczył wiele życzliwości. Powierzył ich opiece Szaję, zaś sam zamierzał wrócić do getta.
Pan Władysław, nauczyciel działający w konspiracji, potraktował małego Goldmana jak własnego syna. Szaję przebrano, by nie przypominał żydowskiego chłopca, zaczęto nazywać go Jurkiem. Jurek pasał krowy razem z dwoma synami Rdzanowskich i bawił się z innymi dziećmi. Jadał przy wspólnym stole z całą rodziną, sypiał natomiast w budynkach gospodarczych. Działo się tak dlatego, że istniało realne zagrożenie ze strony Niemców, którzy stacjonowali w pobliskim pałacu Krasińskich. Rdzanowscy obawiali się także denuncjacji ze strony zbyt dociekliwego sąsiada. Mając to na uwadze postanowili wysłać Jurka do innej wioski. Tam ukrywał się do końca wojny, a w okresie późniejszym wyemigrował z Polski. Zamieszkał w Izraelu.