Janina i Piotr Świątkowie wraz z dziećmi mieszkali w Nowym Wiśniczu. Ich dom znajdował się na skraju wsi, co ułatwiało im udzielanie pomocy Żydom w trakcie okupacji niemieckiej. Z prośbą o wsparcie zwracali się do nich uciekinierzy z okolicznych gett, którzy ukrywali się w lasach w pobliżu Nowego Wiśnicza.
W grudniu 1942 r. Hirsz Abusch, Żyd zbiegły z getta w Bochni, zapukał do drzwi domu Świątków. Otworzyła mu Janina i wpuściła go do środka, Piotr przebywał wówczas w pracy. „Była wtedy duża zawieja śnieżna i Hirsz prosił, aby go ukryć w naszym gospodarstwie, bo jest przemarznięty i przemoknięty – do [czasu] zakończenia akcji w Bochni. Żona, widząc, że pan Abusch Hirsz ma zupełnie przemoknięte ubranie dała mu moje ubranie i obuwie, aby się przebrał, a jego ubranie dała na piec kuchenny do wysuszenia. Martwiła się gdzie można bezpiecznie go schować, aby nie rozchorował się z zimna i przeziębienia, żeby nie było jeszcze gorzej” – wspominał po wojnie Piotr Świątek.
Małżonkowie zdecydowali, że najbezpieczniej będzie ukryć go w stodole, w specjalnie ku temu przygotowanej kryjówce. Janina pomagała mu w powrocie do zdrowia, przynosiła ciepłe posiłki, a także koce do okrycia. Piotr zaś czuwał, by nikt z sąsiadów nie dowiedział się o obecności Hirsza w zabudowaniach gospodarstwa Świątków.
Świątkowie przez kilka tygodni udzielali schronienia Hirszowi Abuschowi. Mężczyzna następnie opuścił ich mieszkanie i ukrywał się na własną rękę. Przeżył okupację i wyjechał najpierw do Stanów Zjednoczonych, a później do Izraela. Pozostał w kontakcie z rodziną Świątków.