Rodzina Świerczewskich

powiększ mapę
Zdjęć : 7

Historia pomocy - Rodzina Świerczewskich

„W  Płońsku – mówi - nie było dużo Polaków, którzy ukrywali Żydów. Może dwudziestu, a może tylko dwóch”. Żadnego nie zna.

Przed wojną w Płońsku żyło 5 tys. Żydów na 11 tys. mieszkańców. Sporo lekarzy, adwokatów. Jego ojciec walczył w I wojnie światowej, był legionistą,  w 1918 r. rozbrajał Niemców. Mieli niewielkie gospodarstwo rolne. „Z Żydami zgodnie się żyło. Razem się z nimi pracowało, kolegowało, razem wspomagało.

Jedni drugim w paradę nie wchodzili. Jak kamasznik był żydowski, to szewc polski”. Ilu z nich się uratowało, nie wie. Jego rodzinie udało się trzech. Wylicza: „Eli Nojman, Dawid Kapeluśnik i Mosze Isaak. Sami przyjaciele. Żadni przypadkowi. Pierwszego lepszego – mówi – chyba do domu by się nie wzięło”.

Pod koniec 1942 r. zlikwidowano getto. Żydów wywieźli w nocy, po kryjomu. „Że ich nie ma, zorientowaliśmy się chyba po dwóch dniach. Po ciszy”.

Poszedł zobaczyć. Jedno mieszkanie puste, drugie. I smutno mu się zrobiło. Miał 11 lat.

 „Trochę trzymało się ich w domu na strychu, na zmianę, trochę przewoziło na wieś do rodziny”. Isaak był u nich najdłużej. „Przemieniliśmy go – mówi  – na Jana Trawińskiego”. Na strychu nie było im dobrze. Siedzieli, nic nie mając do roboty.

Po wojnie wszyscy trzej z Polski wyjechali. Dawno już nie żyją.

„Wczoraj –  mówi Stanisław – spotkałem się z Belą Łubińską, jutro muszę pojechać na kirkut z panią Klarą Szyc, jej córka pracuje w żydowskiej szkole na Woli. Większość moich obecnych przyjaciół i znajomych to Żydzi”.

Bibliografia

  • Zborowska Agata, Wywiad ze Stanisławem Świerczewskim, Warszawa 1.01.2008