Aniela i Wincenty Toszowie mieszkali w podkrakowskim Radziszowie. Wincenty był policjantem śledczym w Krakowie. Ich dom – duży, murowany, parterowy budynek – położony był w centrum wsi, niedaleko cmentarza, rzeki i linii kolejowej. Przed wojną życie Toszów toczyło się spokojnie. 4 września 1931 r. urodził się im syn Tadeusz.
Po wybuchu wojny Wincenty zrezygnował z pracy w krakowskiej policji, ponieważ nie chciał współpracować z Niemcami. Zajął się pracą w przydomowym gospodarstwie. Wtedy sytuacja materialna Toszów znacznie się pogorszyła.
Mimo trudnych okoliczności, w 1943 r. Toszowie udzielili schronienia Samuelowi Berkowitzowi (Stanisławowi Hojdze), Żydowi z Krakowa.
Samuel Berkowitz urodził się i mieszkał w Krakowie. Przed wojną był kuśnierzem. Miał narzeczoną, Fryderykę Fuchs. W czasie okupacji trafił do getta, a następnie do obozu w Płaszowie, skąd w nieznanych okolicznościach udało mi się zbiec. Według jego córki, Shelley Liverman, po ucieczce Samuel przyjął nazwisko matki, które brzmiało mniej żydowsko – Hojda. Imię zmienił na Stanisław. Po „stronie aryjskiej” zwrócił się o pomoc do pana Wojnarowskiego, znajomego dozorcy mieszkającego w Rynku Podgórskim w Krakowie. Wojnarowski ukrył Stanisława w schowku pod podłogą.
Ukrywanie mężczyzny przez dłuższy czas było niemożliwe. Wojnarowski zwrócił się wtedy do Wincentego Toszy, który był jego znajomym. Poprosił o ukrycie Stanisława w domu pod Krakowem. Początkowo Wincenty obawiał się zabrać Stanisława do siebie, jednak po naradzie z żoną zdecydował się na udzielenie mu pomocy.
Podróż do Radziszowa była niebezpieczna. Mężczyźni wspólnie udali się na dworzec, ale szli osobno, by nikt nie zwrócił na nich uwagi. Wincenty, jako były policjant w Krakowie, mógł zostać przez kogoś rozpoznany. W pewnej chwili Stanisław został zatrzymany przez granatową policję. Uwolniono go tuż przed odjazdem pociągu, najpewniej przekupił policjantów ostatnimi pieniędzmi, które miał przy sobie. Droga ze stacji kolejowej do domu także nie była spokojna. By ominąć główną trasę, na której mogli napotkać na niemieckie patrole (w okolicy działała partyzantka), mężczyźni długo przedzierali się przez polne ścieżki i zarośla wzdłuż rzeki.
Toszowie ukryli Stanisława na strychu, na którym przechowywano siano. Całe dnie siedział w kryjówce. Nudę pozwalało mu zabić czytanie książek, które Wojnarowski dostarczał z Krakowa. Dopiero po zmroku wychodził na chwilę za podwórze.
O ukrywającym się nie wiedzieli krewni ani sąsiedzi. Utrzymanie tajemnicy trudne było zwłaszcza dla 12-letniego syna Toszów, Tadeusza. Nie mógł nawet napomknąć kolegom o dodatkowym domowniku. Tymczasem jego zaangażowanie w pomoc Stanisławowi było znaczne – to on zanosił ukrywanemu jedzenie i książki.
Podczas 22 miesięcy, które Stanisław spędził na strychu Toszów, zdarzały się niebezpieczne sytuacje. Tadeusz wspomina, że w czasie zabawy z kolegami przed domem jeden z chłopców krzyknął, że na strychu widzi człowieka. Tadeuszowi udało się przekonać go wtedy, że to niemożliwe, jednak rodzina musiała wzmóc środki ostrożności. Najniebezpieczniejszym momentem była obława na partyzantów AK i poszukiwania ukrywających się konspiratorów w okolicznych domach. W domu Toszów także przeprowadzono rewizję. Niemiec wszedł na strych i kłuł widłami w siano, w którym ukrywał się Stanisław. Na szczęście nie dosięgnął jego ciała.
Gdy wojna skończyła się, Stanisław wyruszył do Krakowa, by szukać wiadomości o rodzinie i narzeczonej Fryderyce. Okazało się, że kobieta była w KL Auschwitz, a następnie przeszła w Marszu Śmierci na teren Niemiec. Narzeczeni spotkali się na dworcu w Krakowie. Podobno Stanisław czekał na Fryderykę z futrem. Pobrali się w 1945 r., a dwa lata później wyjechali z Polski. Mieszkali w Izraelu, później przenieśli się do Kanady. Mieli dwójkę dzieci – Marka i Shelley.
Stanisław Hojda utrzymywał bliski kontakt z Toszami nawet po emigracji. Traktowali się jak bliscy krewni.
W 1991 r. dzięki staraniom Ocalonego i jego rodziny, Aniela i Wincenty Toszowie zostali pośmiertnie odznaczeni tytułem i medalem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.