24 marca 1944 r. w Markowej na Podkarpaciu, Józef i Wiktoria Ulmowie, ich dzieci oraz ukrywający się z ich pomocą Żydzi zostali zamordowani przez Niemców w wyniku donosu. Dzień ten został ustanowiony przez Prezydenta RP Narodowym Dniem Pamięci Polaków Ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. 10 września 2023 r. rodzina Ulmów została beatyfikowana przez Kościół Rzymskokatolicki.
„Do tragedii doszło [2]4 marca 1944 r[oku]. Ktoś doniósł na policję w Łańcucie. Przyjechali nad ranem w wymienionym dniu, wystrzelali wszystkich Żydów i rodzinę mojego brata, składającą się z rodziców i sześciorga dzieci”, relacjonował po wojnie Władysław Ulma, brat Józefa i szwagier Wiktorii.
Losy rodziny Ulmów podczas okupacji niemieckiej
Podczas II wojny światowej Józef i Wiktoria Ulmowie wraz z sześciorgiem dzieci (Stanisławą, ur. 18 lipca 1936; Barbarą, ur. 6 października 1937; Władysławem, ur. 5 grudnia 1938; Franciszkiem, ur. 3 kwietnia 1940; Antonim, ur. 6 czerwca 1941; Marią, ur. 16 września 1942) mieszkali we wsi Markowa koło Łańcuta (woj. podkarpackie).
Ulmowie prowadzili gospodarstwo – Józef specjalizował się w uprawie warzyw i owoców, pszczelarstwie i hodowli jedwabników, jego pasją była fotografia, był też zaangażowany społecznie. Wiktoria prowadziła dom i zajmowała się dziećmi. Mieszkali z dala od gospodarstw innych mieszkańców wsi.
W Markowej żyło około 20 rodzin żydowskich, w powiecie łącznie około 1000 Żydów. W pierwszej połowie 1942 r. większość z nich została wywieziona i zamordowana w ośrodku zagłady w Bełżcu, bądź rozstrzelana na miejscu. Od lipca trwały „polowania” na ukrywających się, którzy trwającą w regionie akcję eksterminacyjną usiłowali przeczekać w lasach i na polach. Schrony budowali przeważnie w chaszczach i jarach.
Józef Ulma pomagał jednej z rodzin przy konstruowaniu takiej kryjówki. Żydzi szukali też schronienia u mieszkańców okolicznych wsi, ale rzadko kiedy je dostawali. W Markowej, dzięki pomocy kilku polskich rodzin, wojnę przeżyło kilkunastu Żydów.
Kryjówka. Pomoc rodziny Ulmów dla Żydów
Jesienią 1942 r. do domu Józefa i Wiktorii Ulmów przyszła żydowska rodzina Goldmanów z Łańcuta: Saul Goldman, który przed wojną był znanym w okolicy handlarzem bydła, i jego czterej synowie – Baruch, Mechel, Joachim i Mojżesz (w Łańcucie nazywano ich Szallami). Ulmowie udzielili im schronienia na poddaszu. Wkrótce do ukrywających się dołączyły także dwie córki oraz wnuczka Chaima Goldmana z Markowej – Lea (Layca) Didner z córką Reszlą i Genia (Gołda) Grünfeld.
Wcześniej Goldmanowie ukrywali się z pomocą Włodzimierza Lesia, tzw. granatowego policjanta, który mieszkał pod Łańcutem. Goldmanowie zostawili mu swój majątek, lecz Leś przestał udzielać im wsparcia i nie chciał oddać mienia. Wtedy udali się do Ulmów.
Na poddaszu w domu Ulmów osiem osób żyło przez ponad rok. Mężczyźni pomagali przy garbowaniu skór, piłowali deski, rąbali drwa na opał. Ich praca została nawet przez Ulmę sfotografowana, podobnie jak wiele innych scen z życia codziennego rodziny. Wydawało się, że piekło okupacji jest gdzieś daleko. Ale to pozór – wokół była śmierć. Wszyscy widzieli ją wielokrotnie. Okna domu wychodziły na tak zwany okop, gdzie rozstrzeliwano Żydów.
Zbrodnia. Kara śmierci za pomoc dla Żydów
„Około godz. 1 po północy Edward Nawojski wraz z trzema innymi furmanami, żandarmerią i policją granatową pojechali w kierunku Soniny. Wśród żandarmów był wtedy [Józef] Kokot i [Michael] Dziewulski. Przed wjazdem do Markowej, na uboczu w odległości około 400 metrów od drogi stały zabudowania gospodarcze, przed którymi żandarmi zatrzymali furmanki i udali się w ich kierunku wraz z policją [...]. Po kilku minutach w obrębie zabudowań padło kilka strzałów”, zapisano po wojnie w akcie oskarżenia przeciwko Józefowi Kokotowi.
Tuż przed świtem 24 marca 1944 r. do Markowej przyjechało z Łańcuta pięciu niemieckich żandarmów wraz z kilkoma tzw. granatowymi policjantami (Polska Policja Generalnego Gubernatorstwa). Oprawcy byli dobrze poinformowani. Wiedzieli, w jakim celu jadą do Markowej i kogo tam szukają.
Na poddaszu znaleźli ukrywających się Żydów. Rozległy się strzały. W ciągu kilkunastu minut z rąk żandarmów zginęli wszyscy członkowie rodziny: najpierw ukrywający się Goldmanowie, następnie Józef Ulma i jego żona Wiktoria, będąca w zaawansowanej ciąży. Na koniec dowódca posterunku niemieckiej żandarmerii w Łańcucie, Eilert Dieken, podjął decyzję o zabiciu ich dzieci.
Na Ulmów i ukrywających się z ich pomocą Żydów, prawdopodobnie w obawie przed utratą pozyskanego majątku, doniósł najpewniej Włodzimierz Leś, biorący udział w zbrodni.
„Patrzcie, jak polskie świnie giną – które przechowują Żydów”, miał powiedzieć podczas egzekucji Ulmów jeden ze sprawców zbrodni, Józef Kokot, niemiecki żandarm.
Ciała ofiar na rozkaz Niemców zakopali mieszkańcy wsi. Jeden z braci Józefa, Władysław Ulma, zapisał w relacji dla Żydowskiego Instytutu Historycznego:
„W tydzień po tym wypadku ciała pomordowanej brata rodziny powkładaliśmy do trumien i wywieźliśmy na cmentarz. Ciała Żydów zabrała ekipa żydowska po wyzwoleniu”.
Majątek Ulmów został przez Niemców rozgrabiony.
Upamiętnienie rodziny Ulmów i ukrywających się Żydów po wojnie
13 września 1995 r. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie uhonorował pośmiertnie Józefa i Wiktorię Ulmów tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
W marcu 2016 r. w Markowej otwarto muzeum ich imienia, które poświęcone jest wszystkim Polakom ratującym Żydów w czasie Zagłady. Od 2018 r. w rocznicę tragicznych wydarzeń w Markowej – 24 marca – z inicjatywy Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką.
W 2003 r. w diecezji przemyskiej rozpoczął się proces beatyfikacyjny rodziny Ulmów. W grudniu 2022 r. papież Franciszek podpisał dekret o męczeństwie i wyznaczył datę wyniesienia na ołtarze Józefa i Wiktorii Ulmów oraz siedmiorga ich dzieci. Uroczystość beatyfikacyjna odbyła się 10 września 2023 r. w Markowej.