Rodzina Wilkoszów mieszkała w podkrakowskiej wsi Grobla, gdzie prowadzili gospodarstwo rolne. W początkach 1941 r. skontaktował się z nimi żydowski krawiec z Krakowa, Herman Silwerman, który chciał ukryć rodzinę na wsi.
Silwermanowie wynajęli pokoje w domu Wilkoszów. Pozostali tam jawnie do czasu, gdy Niemcy nakazali wszystkim Żydom z Grobli i okolic przeniesienie się do tworzonego nieopodal, w Nowym Brzesku, getta. Cały czas utrzymywali kontakt z rodziną z dawnymi gospodarzami.
Latem 1943 roku w getcie w Nowym Brzesku rozeszły się wieści o jego rychłej likwidacji. Silwermanowie uciekli. Wrócili do Wilkoszów – tym razem nocą, w tajemnicy.
Wilkosz-Filo wspomina ich powrót: „Mnie się wydaje, że sobie nikt nie zdawał sprawy, że to będzie tak długo trwało, że to będzie trwało osiemnaście miesięcy”. Herman Silwerman, jego żona, dwie córki, Hanna i Nina, teściowa i jej druga córka pozostali u Wilkoszów do końca wojny.
Wedle relacji Stefanii Wilkosz-Filo, ukrywający się: „W porze letniej zamieszkiwali w mieszkalnej części domu przez nas zajmowanego, a w porze zimowej, z uwagi na to, że parowały okna i na tej podstawie mógł ktoś wywnioskować, iż ta część domu jest zamieszkana, urządziliśmy im kryjówkę na strychu (…) za przepierzeniem”.
Byli biedni. „Początkowo, gdy mieli jeszcze jakieś zasoby materialne, ponosili w części koszty utrzymania, ale po ich wyczerpaniu pozostawali wyłącznie na utrzymaniu naszej rodziny” – dodaje Stefania.
Po wojnie Żydzi wrócili do rodzinnego Krakowa. W latach ‘60 Hanna z mężem wyemigrowała do Francji, Nina z rodzicami i mężem do Izraela. Utrzymywały stały kontakt ze Stefanią Wilkosz-Filo, która wielokrotnie jeździła do Hanny do Francji na wakacje. Po 1989 r. ocalałe zaczęły rokrocznie odwiedzać Kraków, miasto swojej młodości.