Dr Stanisław Śwital otrzymał dyplom lekarski w maju 1939 roku. Mieszkał wtedy w Warszawie przy ul. Nowogrodzkiej 41, później przeniósł się na Osiedle „Łączności” na podwarszawskim Boernerowie. W trakcie wojny obronnej 1939 r. pełnił obowiązki komendanta szpitala wojskowego w Chełmie Lubelskim. Po zakończeniu kampanii wrześniowej pracował początkowo jako kontroler sanitarny, później jako lekarz sanitarny Ośrodka Zdrowia i Opieki w Wydziale Opieki i Zdrowia Zarządu Miejskiego w Warszawie.
Działał w konspiracji i należał do Armii Krajowej. Będąc w bliskim kontakcie z doktorem Januszem Korczakiem, pomagał organizować pomoc dla Żydów w getcie. W lecie 1943 r. przez kilka tygodni leczył poparzonego trzyletniego żydowskiego chłopca. Znalazł dla niego, a także dla jego matki, bezpieczne schronienie u jednego ze swoich przyjaciół. Odwiedzał ich i przynosił im żywność. Gdy stan zdrowotny chłopca poprawił się, przeniósł ich do wsi Blizne, gdzie kobieta mogła pracować w ogrodnictwie. Imiona i dalszy los tych dwojga pozostają nieznane.
W trakcie powstania warszawskiego w randze podporucznika pod ps. „Wronowski” dr Śwital służył w Kwaterze Głównej sztabu Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej w Śródmieściu Północnym. Po kapitulacji wyszedł z Warszawy wraz z ludnością cywilną i prowadził niewielki szpital na Boernerowie (ul. Boernera 33).
To do niego 15 listopada 1944 r. zgłosiła się Alina Margolis, łączniczka Żydowskiej Organizacji Bojowej. Poprosiła o pomoc w ewakuacji bojowców ŻOB, którzy ukrywali się w piwnicy przy ul. Promyka w Warszawie. Brali udział w powstaniu warszawskim i od czasu kapitulacji miasta przebywali tam w niezwykle trudnych warunkach, wyczerpani i z dnia na dzień coraz bardziej narażeni na dekonspirację.
O sytuacji bojowców ŻOB-u Alina Margolis dowiedziała się od Zofii Frydman i Marii Feinmesser, które kilka dni wcześniej wydostały się z piwnicy. Skontaktowały się z łączniczkami ŻOB-u – Adiną Blady Szwajger i Aliną Margolis (według innych źródeł tą osobą była Lea (Lodzia) Borkowska-Zylbersztajn). Pomoc nadeszła niezwłocznie także dzięki temu, że Alina Margolis otrzymała list polecający od dr. Lesława Węgrzynowicza ps. „Bartosz”, byłego szefa sanitarnego AK rejonu Śródmieście.
Dr Śwital tak relacjonuje przyjście Aliny Margolis:„Kobieta, której nie pytałem, kim jest, bo wystarczył mi podpis „Bartosza”, opowiedziała mi, że na Żoliborzu przy ulicy Promyka w piwnicy jednopiętrowego domu siedzi siedmiu powstańców warszawskich: pięciu mężczyzn i dwie kobiety, i że grozi im niechybna śmierć, gdyż w kamienicy tej w przeciwległym szczycie Niemcy rozpoczęli budować umocnienia i w każdej chwili mogą dojść do piwnicy kryjącej powstańców. Dodała przy tym, że powstańcy mają broń i trochę amunicji, ale to ich nie uratuje”.
Zaproponował udział w wyprawie ratunkowej swoim najlepszym pracownikom. Zgłosiło się więcej osób niż potrzebował. Wybrał Kazimierza Syłkiewicza (prawdziwe nazwisko: dr Józef Żyłkiewicz), jego żonę Marię, Barbarę Kinkiel, Zbigniewa Ściwiarskiego i Janusza Osękę. Jak się okazało, po wojnie tylko jedno z nich nie było pochodzenia żydowskiego. Na dowódcę wyznaczony został Kazimierz Syłkiewicz.
Dr Śwital opisał plan ratunkowy: „Weźmiecie ze sobą dwie pary noszy. Udacie się (tu wskazałem na mapie drogę) na ulicę Promyka na Żoliborzu i pod przewodem tej pani (wskazałem kobietę przybyłą z Grodziska) wejdziecie do środka domu. Tam znajdziecie siedmiu powstańców (dwie kobiety i pięciu mężczyzn). Zmienicie ich w możliwy sposób w zwykłych cywilów. Dwie najsłabsze osoby położycie na noszach i jak najprędzej – w tej chwili w sile już dwóch patroli – wycofacie się z pozycji, którą uważam za najniebezpieczniejszą. W drodze na ulicę Promyka zachowujecie się tak jak wielokrotnie dotychczas, gdy chodziliśmy po rannych bądź chorych. Miejcie opaski Czerwonego Krzyża na rękawach. W zetknięciu się z wartami niemieckimi – czego należy unikać – trzeba dowodzić – w razie potrzeby – że działamy z rozkazu oficera niemieckiego, który był w szpitalu i polecił zabrać natychmiast chorych ze wskazanego miejsca. W przypadku, gdyby Niemcy chcieli towarzyszyć patrolowi, nie iść do powstańców, pójść pod inny byle jaki adres. Nie rezygnować z pokonywania nawet dużych trudności. Zachowanie się patrolu ma być śmiałe, jasne, odważne, bo wynikające jakoby z chęci spełnienia rozkazu oficera Niemca”. Akcja była udana, wszystkich udało się wyprowadzić z piwnicy.
Po wojnie dr Śwital mieszkał nadal na Boernerowie, gdzie był kierownikiem Ośrodka Zdrowia i lekarzem okręgowym gminy Blizne w Jelonkach.