Rodzina Bartczaków

powiększ mapę
Zdjęć : 6

Historia rodziny Bartczaków

Do czasu utworzenia przez Niemców warszawskiego getta, Jan Bartczak z matką Marią, siostrą Zofią, jej mężem Pawłem Gołąbkiem i ich synem Andrzejem, mieszkali w Warszawie przy ulicy Nowolipki 38. Jak relacjonuje Jan Bartczak w wywiadzie udzielonym Renacie Skotnickiej-Zajdman, której pomógł przeżyć wojnę, dla Survivors of the Shoah: Visual History Foundation, była to prosta, uboga, robotnicza rodzina, posiadająca liczne kontakty z żydowskimi sąsiadami.


Bezinteresowna pomoc dwóch rodzin

Po powstaniu getta, obejmującego między innymi ulicę Nowolipki, Bartczakowie wraz z rodziną Gołąbka, który pracował w granatowej policji, dostali lokum przy ul. Kaczej 21. Jan Bartczak załatwił sobie fałszywą przepustkę robotnika. Wchodził do getta szmuglować żywność, aby zarobić na utrzymanie rodziny. Wkrótce poznał młodą Żydówkę, Adę Kołodziańską i zakochał się. Prawie codziennie ją odwiedzał. W końcu wyprowadził dziewczynę na tzw. „aryjską stronę”.

Rodziny Bartczaków i Gołąbków bezinteresownie pomagały Żydom. Tak pisze o nich Skotnicka-Zajdman w nieopublikowanych pamiętnikach:

„Paweł, jego żona Zofia i jej brat Janek Bartczak byli najbardziej uczciwymi i porządnymi ludźmi, którzy wielu Żydom pomogli uciec. Około 12 sierpnia 1942 roku Paweł zdołał wyprowadzić mnie z getta pozorując moje aresztowanie. Zabrał mnie do domu na ul. Kaczą, gdzie jego żona wykąpała mnie…”.

Ukrywana wspomina także dzień bombardowań:

„1 września 1942 roku. Urodziny mojej mamy. Byłam wciąż w mieszkaniu Gołąbków, kiedy Rosjanie zaczęli bombardować Warszawę. Rodzina Gołąbków zeszła do schronu w piwnicy. Ja zostałam na górze. Gdybym poszła z nimi sąsiedzi mogliby mnie zadenuncjować. Ukryłam się w łazience w ogromnym szoku. W ręku trzymałam scyzoryk. Przyszedł Janek Bartczak. Wyprowadził mnie z łazienki, okrył ręcznikiem i zaczął głaskać po głowie. Pocieszał, że jestem bezpieczna. Mówił o przetrwaniu, o pokoju i o końcu upokorzeń i przemocy. Śpiewał mi polskie kołysanki, aż usnęłam w jego ramionach. Dzięki niemu w moim pełnym przerażenia życiu po «aryjskiej stronie» pojawiło się nowe uczucie: nadzieja”.

Ratunek dla nieznajomych

Do wielkiej akcji deportacji, którą Niemcy rozpoczęli 22 lipca 1942 roku, Bartczak i Gołąbek zdołali wyprowadzić z getta wiele osób, często nie znając nawet ich nazwiska.

„Ludzkość [człowieczeństwo – przyp.red.] wymagała tego, żeby pomóc drugiemu, człowiek się nie zastanawiał w tym czasie, co z tego może mieć, czy kara śmierci, czy obóz koncentracyjny” – podkreślał Jan Bartczak w wywiadzie dla Survivors of the Shoah: Visual History Foundation.

W domu Bartczaków znalazło okresowo schronienie kilku Żydów. Były wśród nich 10-letnia Izabela Levi oraz mała Rysia Trokenheim. Obie były córkami kobiet, dla której Zofia Gołąbek szyła przed wojną ubrania. Rysię, na prośbę jej matki, Paweł Gołąbek wyciągnął w 1942 r. z Umschlagplatz i przemycił pod połą płaszcza.



Renata z powodu licznych donosów wróciła w końcu do getta, skąd w czasie powstania żydowskiego uciekła kanałami. Złapana w ulicznej łapance, do końca wojny pracowała pod fałszywym nazwiskiem w Niemczech, w fabryce w Mannheim.

Rysia w domu na Kaczej mieszkała do wybuchu powstania warszawskiego. Jan z Pawłem, członkowie polskiego podziemia, walczyli z bronią w ręku. Maria, Zofia, jej syn Andrzej i Rysia zostali oskarżeni przez sąsiada o ukrywanie Żydów i trafili do Auschwitz. W styczniu 1945 r., podczas marszu śmierci, zdołali uciec.

Uhonorowanie Jana Bartczaka i małżeństwa Gołąbków

Jan Bartczak trafił do obozu jenieckiego w Niemczech. Wiosną 1945 r. przedostał się do Włoch, gdzie przez dwa lata służył w wojsku alianckim. W 1948 r. wyemigrował do Argentyny i poślubił Amarię Garces. W latach 60. małżeństwo osiedliło się w Stanach Zjednoczonych.

Rysia Trokenheim została w 1946 roku przekazana pod opiekę Komitetu Żydowskiego, który umożliwił jej wyjazd do Anglii. Tam spotkała się z ocalałym ojcem. Wojnę przeżyły także Izabela i Ada, która zamieszkała w Nowym Jorku.

Renata Skotnicka-Zajdman w 1948 roku wyemigrowała do Kanady. W 1996 roku przypadkiem odnalazła Jana Bartczaka, o którym przez kilkadziesiąt lat sądziła, że zginął na powstańczych barykadach. Tak o nim napisała we wspomnieniach: 

„Trzeba powtarzać tę oczywistą prawdę, że wojna wyzwala w niektórych ludziach to co najlepsze, a w innych to, co najgorsze.  Znalezienie pięknej duszy w tym morzu brzydoty i głodu było balsamem dla mojego zmęczonego ducha. Janek Bartczak był taką właśnie cudowną osobą”.

24 grudnia 2001 r. Insytut Yad Vashem w Jerozolimie uhonorował Jana Bartczaka, Pawła i Zofię Gołąbków tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

Historie pomocy w okolicy