Gdy wybuchła wojna Teresa Grabowska miała 12 lat. Mieszkała z rodzicami, Marianną i Adamem Arabskimi, oraz rodzeństwem we wsi Mąkolice w województwie łódzkim. W pobliżu ich domu znajdowało się gospodarstwo rolne Bartczaków, bliskiej rodziny Marianny: jej rodziców (dziadków Teresy), siostry Bronisławy i trzech braci, Józefa, Franciszka i Władysława.
Wizyta trzech uciekinierów z getta
Teresa bardzo często bywała w domu dziadków, ciotki i wujków, zwłaszcza od jesieni 1944 r. Wtedy to, pewnej nocy, do ich okien zapukało trzech młodych Żydów, uciekinierów z getta: Samuel Faivich, Chaskel Brajtberg i Majer Brajtberg. Poprosili o pomoc powołując się na znajomość z czwartym z braci Bartczaków, Antonim, mieszkającym w Częstochowie. Bartczakowie byli religijni, uważali, że grzechem byłoby im nie pomóc. Przeprowadziwszy krótką rodzinną naradę, przyjęli ich do siebie.
Trzech mężczyzn ukryło się w dziurze między stodołą a szopą, w której trzymano konia. Kryjówka zamaskowana była sianem i deską. Dziurę wyściełano słomą, ukrywani mogli tam siedzieć lub leżeć. W nocy wychodzili na podwórko, lecz zawsze pod kontrolą kogoś z rodziny Bartczaków. Przez cały okres ukrywania gospodarze na wszelki wypadek zwracali się do Żydów polskimi imionami. Samuel był Stanisławem, Chaskel – Henrykiem, Majer – Markiem.
Samuel przybył do Bartczaków ciężko chory. Podejrzewano nawet, że może umrzeć. Ciotka Bronisława zaopiekowała się nim – podała leki, jedzenie, zapewniła ciepłą pierzynę. Wyzdrowiał po dwóch tygodniach. Niedługo potem, w wigilię Bożego Narodzenia ukrywani zostali zaproszeni na kolację do domu. Jeden z wujków stał na straży w obawie przez niezapowiedzianymi gośćmi.
Rewizja niemieckich żołnierzy
17-letnia Teresa silnie zaangażowała się w pomoc ukrywanym – przynosiła im jedzenie, prała ich ubrania. Często chodziła do kryjówki by po prostu porozmawiać z nimi, pożartować. Do domu rodziców wracała tylko na noc. Matka i ojciec wiedzieli o wszystkim i popierali jej działania.
Pewnego dnia Teresa została w gospodarstwie jedynie z dziadkami. Nagle zaczęła słyszeć krzyki dochodzące z okolicznych domów, niemieccy żołnierze przeprowadzali rewizje. Po chwili przybiegł jej młodszy brat i w imieniu ojca kazał jej natychmiast wracać do domu. Teresa nie chciała jednak uciekać, zostawić dziadków i ukrywanych samym sobie. Wyszła na podwórko i zaczęła się modlić:
„Nie wiedziałam co zrobić. [...] Był mróz, śnieg sypał, wiatr wiał, a ja klęczałam na środku podwórka i modliłam się. Nie wiem dlaczego akurat nie uciekłam, nie schowałam się. Na zdrowy rozum głupio, ale dobrze wyszło. Przyszli żandarmi, mi serce w gardle stawało. Oparli się o płot, pokazali na mnie jeden drugiemu, stali chwilę dłuższą. Mi to serce łomotało, chyba było słychać, tak mocno. Postali, coś tam porozmawiali, jakby się sprzeczali. [...] Odwrócili się i poszli. Jak to wytłumaczyć? Nie wiem. To był jedyny w dom, w jakim nie przeprowadzili rewizji”.
Uhonorowanie Teresy Grabowskiej i rodziny Bartczaków
Gdy wojna skończyła się, ukrywani opuścili gospodarstwo Bartczaków, wyjechali za granicę. W okresie powojennym wszyscy trzej pisywali do ratujących. Teresa długo utrzymywała kontakt listowny z Samuelem. Pod koniec lat 80. przyjechał odwiedzić gospodarstwo w Mąkolicach. 30 grudnia 1993 r. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie uhonorował Terese Grabowską oraz rodzinę Bartczaków tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.