Chana i Szepsel Grynbegowie mieli dwoje dzieci, Icchaka i Sarę. Siostra Chany, Szoszana Rafałowicz i jej mąż Pinchas byli bezdzietni i kochali dzieci Grynbergów jak swoje.
Przed wojną obydwa małżeństwa miały w Sokołowie Podlaskim sklepy bławatne, które wspólnie prowadzili. Częstymi klientami tych sklepów było małżeństwo Józef i Lucyna Finkowie. Józef był kierownikiem wiejskiej szkoły powszechnej w pobliskiej wsi Czekanów. Znajomość z czasem przerodziła się w przyjaźń.
Kiedy jesienią 1940 roku powstało getto w Sokołowie, Niemcy przywieźli tam również Żydów z Kalisza, który wcielono do Reichu i getta tam nie utworzono. Ze względu na konieczność „zagęszczenia”, Grynbergowie ustąpili mieszkanie kaliszanom i zamieszkali z Rafałowiczami.
W getcie znaleźli się również rodzice Chany i Szoszany, Goldfarbowie, a także rodzice Szepsela, Grynbergowie, oraz ośmioro ich dorosłych dzieci, tj. całe rodzeństwo Szepsela i brat Chany, Szmuel Goldfarb.
Getto w Sokołowie nie było szczelnie zamknięte. Wprawdzie strażnicy pilnowali, przy wjeździe był szlaban, ale przeszkody te były łatwe do ominięcia. Pod bramę przyjeżdżali wieśniacy z okolicy. Przywozili żywność i skupowali towar od Żydów. Grynbergowie żyli ze sprzedaży resztek materiałów, które pochodziły z ich sklepów bławatnych.
Latem 1942 roku, kiedy likwidowano getto w Siedlcach i można się było spodziewać, że sokołowskie getto spotka ten sam los, Józef Fink pożyczył furmankę i dostał się na teren dzielnicy zamkniętej.
Prawdopodobnie zaproponował Grynbergom, że zabierze z getta całą szóstkę. Ostatecznie odjechał tylko z 12-letnią Sarą. Dziewczynka jednak tak tęskniła za rodzicami, że wkrótce Józef Fink odprowadził ją z powrotem do rodziny, do getta. W niedługim czasie cała czteroosobowa rodzina Grynbergów oraz Szoszana i Pinchas Rafałowiczowie została z getta z większą grupą Żydów („może 40, a może 70 osób”) zabrana do kopania kartofli w pobliskim folwarku Bartków („może ten majątek nazywał się Szczeglacin, nie pamiętam”). Po zakończeniu prac żydowscy robotnicy musieli opuścić majątek. Do Bartkowa dotarły wiadomości o wcześniejszej likwidacji getta w Sokołowie. Wracać nie było gdzie. Wtedy Grynbergowie zwrócili się do Finków w Czekanowie a ci zgodzili się przyjąć całą szóstkę u siebie.
Mężczyźni, uciekinierzy z getta, razem z kierownikiem szkoły, który mieszkał w budynku szkolnym, wykopali w stodole należącej do Finków bunkier i przykryli go kłodami drewna. Zamaskowany właz był także w stodole. Sześć osób mieściło się w kryjówce z trudem. Według tego, co pamięta Sara bunkier mógł mieć wymiary: długość 1,8 – 2m, szerokość 1,2-1,5 m, wysokość ok. 1,5 m. Nie można było stać. Z braku miejsca spali „na waleta”, na ziemi rozłożona była słoma.
W bunkrze szóstka spędziła prawie dwa lata, od października 1942, do lipca 1944 roku, w tym dwie wyjątkowo mroźne zimy. Stodoła sąsiadowała z budynkiem i dziedzińcem szkoły. Istniała obawa, że uczniowie mogą odkryć schowek. Ukrywający się wychodzili na powierzchnię tylko, kiedy w szkole było już po lekcjach. Nigdy jednak nie decydowali się na opuszczenie stodoły, czasami w niej spali, tzn. nie schodzili na noc do bunkra.
Finkowie, oprócz żywności, dostarczali mieszkańcom bunkra książki i podziemną prasę. Sami działali w AK. W konspiracyjną działalność wciągnięte były także dzieci Finków: Marysia (1929) i Wacek (ur. 1925 lub 1926).
Ci nadzwyczaj pracowici ludzie, dbali też o to, żeby ich podopieczni nie siedzieli bezczynnie. Kobietom podsuwali coś do cerowania lub szycia, dla mężczyzn tez wynajdowali pracę. Ukrywający się nie mieli żadnych środków do życia, byli całkowicie na utrzymaniu opiekunów, a jednak nigdy nie dano im odczuć, że są ciężarem.
Najtrudniejszy okres ukrywająca się szóstka przeżyła, kiedy zbliżał się front. Wojska niemieckie zajęły szkołę razem z mieszkaniem Finków, do stodoły Niemcy wprowadzili konie. Gospodarzy wysiedlono. Dostarczanie do bunkra jedzenia było prawie niemożliwe. W ciągu 6 dni, tylko 3-4 razy, ukradkiem, niby to karmiąc kury, udawało się gospodyni, przez maleńki otwór z kryjówki, wychodzący na podwórko, wrzucić butelkę z wodą i kawałek chleba, a także (co Sara bardzo mocno podkreśla) karteczkę z informacją o działaniach na froncie. W zamkniętym bunkrze brakowało powietrza.
Po sześciu dniach Niemcy uciekli, praktycznie bez walk, przyszły wojska radzieckie.
Finkowie obawiali się ujawnienia, że dali schronienie Żydom, ponieważ słyszeli, że w okolicy ludzie rabowali i mordowali tych, którzy wyszli z ukrycia. W niebezpieczeństwie byli zarówno ukrywający jak i ukrywani. Stodołę opuszczali dwójkami przez kilka kolejnych nocy.
Poszli do Sokołowa, gdzie okazało się, że mieszkanie Grynbergów zostało zajęte, natomiast mieszkanie dziadków Grynbergów stoi puste. Tam, w pierwszym okresie, zamieszkali całą szóstką.
Prawda o tym, co stało się z resztą rodziny, sąsiadami i całą społecznością żydowską w Polsce, dotarła do ich świadomości dopiero po powrocie do miasta. Oprócz nich do Sokołowa powróciło tylko kilku pojedynczych Żydów. Osamotnieni, przytłoczeni stratą bliskich i środowiska, nie czuli się bezpieczni.
Kiedy tylko została wyzwolona reszta kraju, przenieśli się do Łodzi. Sara pilnie uzupełniała braki w edukacji. Nakłoniona przez ojca do jeszcze intensywniejszej pracy w 1949 roku zdała maturę jako ekstern. W 1950 ocalona szóstka emigrowała do Izraela.
Wszystkie trzy małżeństwa: Finków, Grynbergów i Rafałowiczów już przed wojną były zaprzyjaźnione. W dramatycznych okolicznościach przyjaźń ta bardzo się zacieśniła. Szczególnie silne więzy połączyły córki Finków i Grynbergów: Marię i Sarę. Po wojnie, kiedy Grynbergowie mieszkali w Łodzi aż do emigracji do Izraela kontakty osobiste były bardzo częste. Wacek Fink, który był w Łodzi w podchorążówce medycznej, cały wolny czas spędzał u Grynbergów. Później korespondencja Polska-Izrael trwała aż do śmierci starszego pokolenia. W latach 80. Sara z mężem przyjechali do Polski. Razem z owdowiałym już wówczas Józefem Finkiem, który po wojnie zamieszkał w Legionowie, oraz jego córką Marysią odwiedzili Sokołów, Czekanów i Treblinkę.
W 2001 roku zaprzyjaźniły się następne pokolenia: do Polski przyjechała najstarsza wnuczka Sary ze swoją klasą. Marysia spotkała się z izraelską młodzieżą, której opowiedziała o wspólnych losach rodzin Finków i Grynbergów. W spotkaniu uczestniczyły także Lea, córka Sary i Magda, córka Marysi oraz Ula, córka Magdy. I tak przyjaźń tych rodzin trwa już w czwartym pokoleniu.
Zginęli w getcie w Sokołowie Podlaskim:
- Rodzice Szepsela Grynberga (dziadkowie Sary Gliksman ze strony ojca): Fryda i jej mąż (Sara nie pamięta imienia) Grynbergowie i ich ośmioro dzieci
- Rodzice Chany Grynberg (dziadkowie Sary ze strony matki): Izrael i Cyrla Goldfarbowie
oraz ich syn Samuel Goldfarb