Rodzina Janców

powiększ mapę

„Spotkałem Polaków o wielkich zaletach moralnych”. Historia Bolesława i Heleny Janców

W latach okupacji niemieckiej Bolesław i Helena Jancowie udzielali schronienia Żydom na warszawskim Targówku. Jedną z ukrywanych przez nich osób był Jakub Zyskind z Radomia, krewny Lejba Mincberga, ostatniego prezesa Rady Gminy Żydowskiej w Łodzi i wieloletniego posła na Sejm II Rzeczpospolitej.


Bolesław i Helena Jancowie wraz z córkami, Wiesławą i Wandą, mieszkali na warszawskim Targówku w willi przy ul. Piotra Skargi 55. Dom zamieszkiwali także rodzice Heleny, Mieczysław i Antonina Janiakowie, jej brat Bronisław z rodziną oraz wuj Henryk z żoną. Bolesław Janc pracował w Tramwajach Warszawskich. W maju 1943 r. od kolegów tramwajarzy dowiedział się, że pewna rodzina żydowska została zdekonspirowana i zmuszona jest zmienić miejsce zamieszkania. Postanowił wówczas zaopiekować się tymi ludźmi, mimo – jak wspominał w relacji złożonej w 1946 r. – „ich semickiego wyglądu”.

Pomoc udzielana Żydom przez Janców 

Jancowie ukryli wtedy w swoim domu Azriela Rokmana, jego żonę i córkę oraz Miriam Moses. Po niespełna roku dołączył do nich pochodzący z Radomia 20-letni Jakub Zyskind, który, przeżywszy akcję likwidacyjną radomskiego getta, uciekł do Warszawy, gdzie wielokrotnie zmieniał kryjówki po tzw. aryjskiej stronie (był m.in. na Żoliborzu, w domu przy ul. Puławskiej, w kamienicy przy Krochmalnej, gdzie wsparcie finansowe dostarczała mu, jak twierdzi, Rada Pomocy Żydom „Żegota”).

Zyskind pisał w liście do Instytutu Yad Vashem w 1965 r.: 

„14 kwietnia 1944 r. byłem zmuszony wyskoczyć z pierwszego piętra budynku przy ul. Krochmalnej, uciekając przed gestapo. Upadek spowodował złamanie kręgu. Cudem, z trudnościami, uciekłem z tego miejsca i dzięki pomocy znajomych po 10 dniach znalazłem schronienie u rodziny Janc”.

Jancowie zapewnili mu opiekę i odpowiednie warunki leczenia i rekonwalescencji, zwłaszcza przez pierwsze 2 miesiące, gdy musiał leżeć – udostępnili mu własną sypialnię. Helena Janc „narażając siebie, wzięła mnie do lekarza na zdjęcie rentgenowskie” – wspominał Zyskind. 

W liście Zyskind wspomina mężczyznę z Modlina, prawdopodobnie o nazwisku Lipman, który również miał przebywać w domu Janców. Podobną informację podaje w swojej relacji Bolesław Janc.

Kryjówka w willi na robotniczym przedmieściu    

Wybudowany w latach 20. XX w. wolnostojący dom Janców otoczony był płotem. W środku nie było urządzeń sanitarnych, ubikacja znajdowała się na zewnątrz. Wkrótce po przybyciu Rokmanów i Miriam Moses, Bolesław zaaranżował dla nich specjalną kryjówkę.

„Wzrastająca fala rewizji i denuncjacji zmusiła mnie do wybudowania w jednym z pokoików małego schronu, który był maskowany dzięki specjalnym wybudowanym półkom spiżarnym”.

Tak kryjówkę opisywał Jakub Zyskind:

„Szybko trzeba było przejść do bardzo małego pokoiku przy kuchni. Stało tam łóżko. Po prawej stronie można było wejść do zamaskowanej wnęki. Było tam niedużo miejsca, ale można było umieścić pięć osób stojących”. 

Pojawienie się Zyskinda w kwietniu 1944 r. spotkało się z oporem pozostałych ukrywających się, którzy niechętnie zgodzili się na przybycie dziecka, nie mężczyzny. Zyskind relacjonował:

„Trudnością było to, że Żydzi przebywający i ukrywający się w willi nie zgadzali się w żaden sposób na przyjęcie jeszcze jednej osoby. Po wielu prośbach, po wielu godzinach wspólnych narad zgodzili się […]. Sprowadzono łóżko dziecięce i wszyscy czekali na chłopaka lat siedem czy osiem. Moje pojawienie się w godzinach wieczornych było dla ukrywających się ludzi przeżyciem bolesnym. Nie dziwię się, że każdy widział tylko swoje interesy. Z biegiem czasu spodobałem się moim gospodarzom, a ukrywający się Żydzi byli już ze mną zaprzyjaźnieni”.

W swoich wspomnieniach Jakub Zyskind podaje, że mieszkający w tym samym domu brat Heleny, Bronisław Janiak, także ukrywał Żydów: „trzy osoby, w tym dwoje małych dzieci”. Pod koniec okupacji niemieckiej Zyskind zaczął opuszczać willę: 

„W tym okresie kilkakrotnie spotykałem się z przyjaciółmi Polakami z Radomia. Spotkania te odbywały się stale w niedzielę rano na cmentarzu na Bródnie przy pomniku Romana Dmowskiego”.

Rodzina tramwajarzy z pomocą Żydom

Bolesław Janc pracował w zajezdni Tramwajów Warszawskich przy ul. Kawęczyńskiej z Kazimierzem Stobieckim, członkem dalszej rodziny Heleny. „Ojciec Kazimierza, Czesław, jako instruktor tramwajowy, od czasu do czasu brał kurs do getta. Pomagał Żydom przedostać się na tzw. aryjską stronę. W tej akcji brał udział także jego drugi syn, Zygmunt”, mówił w relacji dla Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN wnuk Czesława, Dariusz Stobiecki.

Tramwajarzem był także teść Bolesława, Mieczysław Janiak, który według Jakuba Zyskinda ukrywał podczas Zagłady Leona Zwayera i Franciszkę z d. Feinmesser, teściów Adama Czerniakowa, prezesa warszawskiego Judenratu. Pomimo powiązań rodzinnych i zawodowych, trudno jednak ustalić, czy działania Stobieckich i Janiaka były bezpośrednio związane z pomocą niesioną przez Bolesława. W świetle dostępnych dokumentów nie ulega jednak wątpliwości, że Bolesław był jednym z warszawskich tramwajarzy – instruktorów, motorniczych czy konduktorów, którzy byli zaangażowani w pomoc Żydom.

Wkroczenie wojsk radzieckich na Pragę

Ukrywanie ludzi w domu Janców trwało do zdobycia Pragi przez Armię Czerwoną i Ludowe Wojsko Polskie we wrześniu 1944 roku. Zyskind wspominał:

„Nocą słyszeliśmy już częściowo artylerię radziecką. Była to dla nas piękna uwertura, którą pragnęliśmy słyszeć czysto”. 

Z jego relacji wynika, że już wówczas ambiwalentnie oceniał wyzwolenie:

„Osobiście czułem konsternację naszego gospodarza. Jego zapatrywania na przyszłość były diametralnie różne od moich. Ja widziałem żołnierza rosyjskiego w roli oswobodziciela, a pan Henryk [Mieczysław Janiak, zwany przez ukrywających się także „Dziaduniem” – red.] widział już wówczas, że oswobodziciel Polski będzie później okupantem kraju wbrew jego woli”. 

Azier Rokman i Miriam Moses zostali u Janców jeszcze jakiś czas po wyzwoleniu. Wówczas nie mieli już żadnych środków finansowych, które skończyły im się tuż przed wejściem wojsk radzieckich na Pragę. Jak pisali w 1965 r.: „W przeddzień wyzwolenia wyczerpały się nasze środki i przez 2 miesiące byliśmy na ich [Janców – red.] utrzymaniu, otrzymywaliśmy pomoc materialną i duchową”. Wsparcie w postaci ubrań czy pieniędzy otrzymali także po wyjściu z domu Janców.

Losy ratowanych i ratujących po wojnie

Po wojnie rodzina Rokmanów i Miriam Moses wyjechali do Izraela. Jakub Zyskind poślubił córkę Janców, Wiesławę: „Pobrałem się ze wspaniałą Polką”. W 1958 r. małżeństwo także wyemigrowało do Izraela, a po kilku latach dołączyła do nich Helena, wówczas już wdowa. W 2007 r., podczas spotkania z młodzieżą w Polsce, Jakub mówił:

„Czuję się do dnia dzisiejszego Polakiem […]. Przeżyłem okupację cudem. Cud był wielki, a moje szczęście polegało na tym, że spotkałem Polaków o wielkich zaletach moralnych, ludzi, którzy ratując mnie bezinteresownie, narażali siebie i swoje rodziny”.

19 października 1965 r. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie uhonorował Bolesława i Helenę Janców tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Wnuk Sprawiedliwych, a zarazem syn ocalałego z Zagłady, Daniel Zyskind (Ziskind), odwiedził Muzeum POLIN w 2018 r., gdzie po wielu latach spotkał się z polskimi krewnymi, Stobieckimi. Jak sam przyznał: „Emigranci żydowscy mają zwykle bardzo małą rodzinę”.

Historie pomocy w okolicy