Przed wybuchem II wojny światowej, Chaim (Henryk) i Chaja (Helena) Tejblum mieszkali w Warszawie przy ul. Nalewki. Chaim był właścicielem niewielkiej fabryki tekstylnej „Syrena”, w której wyrabiano m.in. kostiumy kąpielowe. W 1936 r. Tejblumom urodził się syn Salomon (Seweryn).
W październiku 1940 r. ich mieszkanie znalazło się w granicach getta, „Syrena” zaś formalnie stała się własnością jej dawnego polskiego pracownika nazwiskiem Woźnica. Mężczyzna pomagał Tejblumom, zatrudniając ich nadal w fabryce i przekazując im pomoc finansową.
Wkrótce Henryk został aresztowany poza terenem getta i zginął w bliżej nieokreślonych okolicznościach. W 1942 r., zdobywszy fałszywe dokumenty na nazwisko „Helena Nowacka” i „Andrzej Nowacki”, Helena i jej syn zdołali przedostać się na tzw. stronę aryjską. Z pomocą Woźnicy matka i syn ukrywali się najpierw w Otwocku, skąd uciekli w obawie przed denuncjacją. Następnie schronienia udzieliła im Janina Kwiecińska.
Kwiecińska była przed wojną aktorką. Miała męża, także aktora, i trzy córki – Janinę, Marię i Hannę. Podczas okupacji nie chciała grać w teatrze, ale ponieważ dobrze mówiła po niemiecku, podjęła pracę administratorki domów.
Przez jej mieszkanie przy ul. Kruczej 42 przewijało się wielu Żydów, byli to przede wszystkim znajomi ze środowiska teatralnego. Kwiecińska pomagała im znaleźć bezpieczne kryjówki i zdobyć fałszywe dokumenty.
W świadectwie złożonym w Żydowskim Instytucie Historycznym Janina Bagłajewska, córka Kwiecińskiej, napisała o matce: „Czyniła to zarówno ze względów kontaktów towarzyskich (z przed wojny), jak również czysto humanitarnych. Przez dom nasz przeszło wiele osób pochodzenia żydowskiego, którym Matka moja znajdowała bezpieczne miejsca dla ich dalszego przeżycia okresu okupacji. Niestety udokumentować tego nie mogę, nie znam nazwisk tych osób, jak również nie wiem czy osoby te jeszcze żyją”.
Helena i jej syn na Kruczej znaleźli się w 1942 roku. Jeszcze w 1941 r., w mieszkaniu pojawił się Antoni Serbiewski (Zygmunt Keller). Dziewczynki nazywały go „wujkiem”. Hanna Morawiecka, w wywiadzie z 2009 r., wspomina wyjaśnienia matki o konieczności zachowania bezwzględnej tajemnicy: „to jest Żyd, który się będzie ukrywał […], będziecie musiały być bardzo miłe dla tego pana, bo on jest bardzo nieszczęśliwy, a ja jemu załatwiam paszport”.
Ani Antoni, ani mały Andrzej nie wychodzili z domu. Andrzejowi zabandażowano głowę, co mało zamaskować jego wydatne uszy. Córki Kwiecińskiej przynosiły chłopcu książki na temat Dzikiego Zachodu, grały z nim w karty i szachy oraz wymyślały dla niego różne zabawy.
W 1942 r. gestapo przeprowadziło rewizję w domu, ale nie znalazło ukrytego tam Andrzeja. Mąż Kwiecińskiej został wtedy aresztowany, wywieziony na Pawiak, a następnie do obozów Auschwitz i Mauthausen. Ostrzeżeni o donosie dozorcy (Zajączkowskiego), Kwiecińska, jej córki oraz znajdujący się pod jej opieką Żydzi musieli przenieść się do nowego mieszkania przy ulicy Alberta.
Po wybuchu powstania warszawskiego, Janina, jej córki oraz Helena i Andrzej, ukryli się w tłumie cywilów w podziemiach kościoła Świętego Antoniego przy ul. Senatorskiej. W tym czasie dom przy ul. Alberta spłonął. Po upadku powstania zostali wypędzeni z miasta przez Pruszków, ale po drodze, w miejscowości Zielonka, udało im się uciec. Ukrywali się w willi u rodziny Pogonowskich, następnie u znajomych Kwiecińskiej w Rylsku, później w Koluszkach.
Kwiecińska wraz z córkami wróciła do Warszawy. Wkrótce odnalazł je tam Antoni – wówczas znów jako Zygmunt Keller. Przyszedł z kwiatami, dziękując za ocalenie życia. Zaraz potem wyjechał do Szwecji, gdzie niebawem zmarł.
Kwiecińska nie podjęła już pracy w teatrze, rozwiodła się z mężem, który tymczasem wrócił z obozu i ponownie wyszła za mąż.
Kontakt z Heleną i Andrzejem urwał się. Ocalali wyjechali do Łodzi, a w 1950 r. wyemigrowali do Izraela. Helena wyszła ponownie za mąż. W 1975 r. Andrzej wyjechał do USA, gdzie pracował jako inżynier.
Dopiero w 1983 r., po wielu próbach, Andrzejowi udało się odnaleźć córki Kwiecińskiej w Warszawie. Rodziny zaczęły korespondować. W liście do Kwiecińskich, Helena pisała: „Kochane Jasiu i Marysiu byłyście zawsze dorosłe, to były oczywiście skutki wojny, że dzieci młodości nie miały. A najwięcej poważna matczyna była Jasia – to była druga mama dla wszystkich”. W listach Helena podkreślała bliskie relacje z Kwiecińską i ich serdeczne stosunki. „Nieliczne były w owym czasie tak szlachetne osoby jak Janina i Wy też kochane dziewczynki. Stałyście wszyscy razem jak Anioł Stróż nad nami, gdy było niebezpiecznie”.
Od tego czasu Helena i Andrzej finansowo wspierali córki Kwiecińskiej.
W 1989 r. Instytut Yad Vashem nadał Janinie Kwiecińskiej i jej córkom Janinie Bagłajewskiej, Marii Zdanowicz i Hannie Morawieckiej tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
Jesienią 2004 r. Hanna Morawiecka na zaproszenie Jewish Foundation for the Righteous przyjechała do Nowego Jorku i po raz pierwszy od 1945 r. spotkała się z Andrzejem. Zgromadzonym dziennikarzom Ocalony przedstawił Hannę jako swoją „małą siostrę”. Ona zaś mówiła: „Teraz po 45 latach rozłąki czujemy się tak, jakbyśmy rozstali się wczoraj”.