Damscy mieszkali w Warszawie. Helena zajmowała się domem, Józef pracował w Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych. Mieli syna Stefana.
W 1942 r. kolega z pracy Józefa – Tadeusz Głowacki – zwierzył mu się, że mieszka u niego córka żydowskiej znajomej. Przyznał, że nie może jej dłużej utrzymywać i poprosił Józefa o pomoc w znalezieniu dla niej nowego schronienia.
„Mąż mnie pytał czy ja się zgadzam przyjąć ją do siebie i oczywiście się zgodziłam. Na drugi dzień Tadeusz Głowacki przyszedł z mężem i przyniósł tę małą i tak się mała została u nas. Miała wtedy 20 miesięcy”, relacjonowała po wojnie Helena.
Dziewczynka przebywała u Damskich pod fałszywym nazwiskiem Eugenia Kowalska, a domownicy pieszczotliwie nazywali ją Guga. Stefan bawił się z dziewczynką i traktował ją jak rodzoną siostrę.
Na pytania o dziecko zadawane przez sąsiadów i znajomych oraz uczestników tajnych kompletów odbywających się w ich mieszkaniu, odpowiadano, że to córka siostry zabranej do obozu. „Nie miałam kłopotów z sąsiadami. Uwierzyli w opowiadanie, albo nie chcieli mieszać się w moje sprawy”, wspominała Helena.
Zobacz kamienicę, w której rodzina Damskich mieszkała w czasie wojny
Kamienica przy ulicy Czynszowej 6 w Warszawie w wystawie „Dobry adres”
Dziewczynka naprawdę nazywała się Estera Wołkowicz. Jej matka Bella w styczniu 1942 r. przekazała córkę na tzw. stronę aryjską. Z getta warszawskiego zabrał ją wspominany już Tadeusz Głowacki. Po pewnym czasie sama Bella także znalazła schronienie na warszawskim Żoliborzu, ale nie mogła zabrać dziecka do siebie.
Pewnego dnia Helena zabrała dziecko na Żoliborz, do matki. Ta podróż omal nie skończyła się tragicznie. „Jeden z pasażerów w tramwaju zawołał: «Patrzcie, jaka ładna, mała Żydóweczka». Wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę. Przeraziłam się, że okrzyk ten może być zgubny w skutkach dla dziecka i dla mnie. Nie wahałam się ani chwili i wyskoczyłam z dzieckiem z tramwaju w biegu. Nic nam się, na szczęście, nie stało. Z trudem dotarłyśmy do matki Gieni. Prosiłam ją i zaklinałam, aby ze względu na nasze i dziecka dobro zrezygnowała z odwiedzin. Ale matka pozostaje matką. Kilkakrotnie próbowała się sama do nas przedostać, aby tylko zobaczyć dziecko. Później, gdy przekonała się, że kochamy Gienię jak własną córkę, zaprzestała dalszych wizyt”.
Helena wspierała Bellę materialnie i nie zaprzestała nawet wtedy, gdy jej mąż został aresztowany i odesłany do obozu, a ona samodzielnie musiała utrzymać rodzinę.
Ze względu na tzw. zły wygląd, mała Eugenia prawie nie opuszczała mieszkania Damskich. Czasami wieczorami wychodziła z Heleną na krótki spacer. Pomimo trudnej sytuacji materialnej i ryzyka denuncjacji, dziewczynka pozostała u Damskiej do końca okupacji. Helena pomagała też Rozenbergom – dawnym sąsiadom, pięcioosobowej rodzinie żydowskiej zamkniętej w getcie.
Bella Wołkowicz przeżyła wojnę i po pewnym czasie przyszła odebrać córkę. Helena wspominała ten trudny dla niej moment: „Myśmy ją bardzo kochali i gdyby, co nie daj Boże, matka nie wróciła, my byśmy jej nikomu nie oddali. Ale szczęśliwie matka wróciła. Ona jej wcale nie poznała. Nie dała się dotknąć. [...] Kiedy już mama zabierała ją do siebie, do Łodzi i ja je odprowadziłam do autobusu, to mała wyciągała ręce do mnie i krzyczała: Ciociu, nie oddawaj mnie!”.
Bella i Estera wyjechały do Łodzi, a w 1950 r. wyemigrowały do Izraela. Podczas pobytu w Polsce utrzymywały kontakt z Damskimi. Po wyjeździe z kraju nastąpiła kilkuletnia przerwa w korespondencji. Helena odwiedziła je w Izraelu w 1966 roku.
30 stycznia 1979 r. Helena i Józef Damscy zostali odznaczeni tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.