Sąsiedzi
„Ja się już tu urodziłam, tu w Dobczycach. (...) Mój pierwszy tatuś umarł. Mamusia wyszła powtórnie za mąż”.
„Tutaj, gdzie ja mieszkałam, to było tylko cztery czy pięć rodzin, co byli katolicy. A tak to między samymi Żydami byliśmy. Nawiasem mówiąc, bardzo dobrze się nam mieszkało. Nie było żadnych sprzeczek, nie było kłótni, nie było nic. (...) Tutaj bożnica była, proszę panią. Rynek. To ja wiem, czy było cztery sklepy katolickie? Tak, same żydowskie sklepy były. W ogóle Dobczyce to był jeden Żyd”.
„Oni [Pistolowie – przyp. red.] stale u nas byli. Myśmy tam przychodzili, oni mieli garbarnię bardzo dużą, Pistol miał garbarnię ładną, taką dużą. To żył ten Adolf Pistol, jego ojciec, jego matka, jego siostra, druga siostra, trzecia siostra. On z żoną i z dziećmi. (...) To był dom mieszkalny, z tego domu się prosto wchodziło do garbarni”.
Wojna
„Wojna, pamiętam jak dziś, jak to wszystko uciekało, bo to każdy uciekał. Bo nie wiadomo było, co, jak. A ojciec mówi, nigdzie nie uciekajcie, siedźcie w piwnicy. (...). A on poszedł na wojnę. No i myśmy zostali. Przeczekaliśmy tą ucieczkę całą, to wszystko, i zostaliśmy”.
„Później za jakieś dwa dni przychodzi taki, porucznik to był. Mówi tak: »Które tu są żydowskie domy, bo ja będę palił. Mam rozkaz żydowskie domy popalić«. (...) Polak. Żydowskie domy mają spłonąć tutaj. Myśmy sąsiadowali z garbarnią tego Pistola, (...) on poszedł na ucieczkę. Nie było go”.
„Trzy domy spalili. Tartak, młyn, jeszcze jakiś żydowskie dom spalił. (...) Więc mamusia mówi: »Panie, to jest moje, nie żydowskie tylko moje. Bo Żyd dzierżawił u mnie - mówi mamusia - i nawet pojechał, a nie zapłacił ani nic. Jak mi pan spali, to mi pan moje własne spali». Także jeszcze mu uratowała tą garbarnię całą”.
„Za jakiś czas ci Pistole wracają. Leci Pistolowa, płacze, jak zobaczyła mamusię, że co jest z ich domem, że ludzie kradli. Bo faktycznie, z Brzączowidz przychodzili i kradli wszystko. Mamusia jak widziała, co jest, (...) wszystko im przeniosła do nas. Przenieśliśmy. (...) No i urządzili sobie tam”.
„A później kazali się Żydom wynosić. Opuszczać, do Wieliczki, do getta”.
„Pistol mówi: »No, jak co tu zrobić, jak to zrobić«? Mama mówi: »To wy teraz nie jedźcie na ten największy ogień, tylko zostańcie, przeczekajcie, niech to wszystko jedzie«. To na furmankach ci Żydzi byli, takie tutaj tą drogą. Cała droga była furmanek”.
Piwnica
„Pistol został wtenczas, na parę dni został. Razem z żoną, z dziećmi, został Pistol, Pistolowa, dwoje dzieci, Zośka Pistolówna, Liba została z narzeczonym. Siostry Pistola Adolfa. Ale rodzice wyjechali do Wieliczki”.
„Landererowa, Landerer. Ci też zostali, ale to na te parę dni tylko. Kurtzman nie, tylko jego żona. On nie, bo on był w Belgii wtenczas. Ona z dziećmi i z siostrą Adelą. Oni zostali u nas. Na ten cały wyjazd oni zostali u nas, przeczekali to wszystko”.
„To było dziewięć czy dziesięć osób. Siedzieli w piwnicy. (...) A ojciec nie wiedział o niczym. On później został kierownikiem młyna w Gdowie. No i przyjeżdżał tylko raz na dwa, trzy tygodnie do domu. Także nie wiedział o niczym, że mamy Żydów. (...) Tylko babcia wiedziała, ja i mamusia. Była taka starsza kobieta Hania, Szajbionka się nazywała. (...) To ona była, ona o wszystkim wiedziała. (...) Była też pani Połysowa (...). To byli bardzo dobrzy znajomi, przyjaciele po prostu”.
Rewizje
„Noc. Przy kolacji siedzieliśmy. (...) My tak siedzimy przy stole, Żydzi już w piwnicy byli, linoleum było przykryte, (...) a tu wpadają Niemcy. Jezus kochany, pełno Niemców. Liba z tym narzeczonym uciekła, bo była rzeka z drugiej strony, przez tą rzekę na drugą stronę uciekli. Jeszcze któryś z Żydów uciekł też, a reszta wszystko było w piwnicy. No i oni na rewizję”.
„Mamusia nie czekała na nic tylko od razu na stół wódkę i przegrychę, i wszystko. (...) Także oni się poopijali, pospali się i poszli. No i był spokój znowu dzień, dwa dni. (...) Myśmy już byli na oku. Także, co chwilę rewizja. (...) Niemcy w nocy po łóżkach świecili”.
Getto
„Mamusia wtenczas mówi: »No nie utrzymam was wszystkich. Jak któreś da radę, jak coś, to jedźcie do Wieliczki, czy gdzieś«. I ta Połysowa, ona pojechała razem z nimi, przewiozła dzieci i kogoś jeszcze przewiozła. Tak że czworo ich tych Żydów przewiozła do Wieliczki. (...) Zawiozła ich do tego getta, do Wieliczki. Pistol jeszcze został i Rózia, i dwoje dzieci, i Zosia, jego siostra”.
„Liba pojechała, pojechała Landererowa. Jej siostra i te dwoje dzieci, Robert i Herta. Miała dwoje dzieci. Czworo pojechało. (...) u nas jeszcze oprócz tego mieszkali Żydzi. Był duży dom i mieszkali Żydzi u nas. Właśnie ten Otto Bonger mieszkał z żoną, synem i córką. Mieszkała Stielowa”.
Kufry
„Oni pozostawiali cudne rzeczy. Zostawili kufry na górze, na sianie, na strychu. Wpadają znowu Niemcy, rewizja, ale to już taka była fest rewizja. Szukają Żydów i Żydów, i Żydów. Że u nas są Żydzi. A mamusia mówi, że nie ma Żydów. Gdzie jest Pistol? Oni tego Pistola szukali niesamowicie. Tu był Pistol, tu mieszkał i Pistol na pewno jest. Mamusia mówi, nie ma Pistola. (...) No i na to przyjechał tatuś. Też perfekt po niemiecku mówił. (...) Nic nie ma tutaj Żydów, Żydzi tylko zostawili te kufry, tam na sianie”.
„Wzięli to wszystko na wóz. (...). Wzięli, pojechali i jakiś czas był spokój. (...) Już nie chodzili, nie tego. Był spokój jakiś czas”.
Podejrzenie
„Wtenczas jak oni już byli u nas, to byli lokatorzy. To była już ta Stolarzowa. (...) Raz tak siedzimy na podwórku czy przy stole. »Ty Basiu, wy macie Żydów«. (...) Córka Stolarzowej. No i ja to powiedziałam mamusi. (...) i wtenczas oni musieli, poszli do tego getta. Pistol mówi, trzeba iść. Bo przecież ich było strasznie dużo. No i poszli do tego getta. Mama wtenczas zrobiła porządek z domem. Wszystkich wypowiedziała. Nic tylko ta Hania była, babcia, ja i mamusia. Nikogo więcej nie było w domu”.
„Do tego getta do Krakowa wyjechali. No i urwał się kontakt z nimi”.
Strych
„Gdzieś to było do przyszłego roku, do jesieni. Albo na wiosnę. Albo 40, albo 41 rok, na wiosnę, pamiętam. (...) Byliśmy sami, ktoś puka w nocy. Mamusia wychodzi, kto tam. Wpada Rózia Pistolowa sama. (...) I klękła przed mamusią. (...) Przyszli bez jednego grosza. Prawie boso i nago. Tylko w tym okryci, żeby mieć coś na grzebiecie”.
„Prosiła mamusię, żeby ją przyjęła. Ugadały się, przyjęła ją. Ona mówi, nie tylko jestem, bo jestem z mężem, z Zośką i z dziećmi. No to cóż, no to jej mamusia nie zostawi, a mąż, a dzieci, a to. A te dzieci były w krzakach, czekały, jak Rózia od nas pójdzie, czy ich przyjmiemy, czy nie. No i później poszła po te dzieci, po tego męża. No i tak pojedynczo, pod dwoje przyszli”.
„Od tego czasu już zostali. (...) Na strychu. (...) Jak było coś gorąco, coś nie bardzo, to prędziutko tam i nikt by ich nie znalazł, bo się od razu drabinę dało na strych i wyrzuciło. I ni ma. Tam nawet Niemiec by się nie dostał, żaden. Tam chodzili spać na tą górę nawet jak zimno było. Tam były poduchy i pierzyny”.
„Schodzili na dół spokojnie. Drzwi były otwarte, okno było otwarte. Były tylko gęste firanki. Także nie wychodzili nigdzie. [Zosia – przyp. red.] z dziećmi szła tam górę spać, a Pistolowie jeszcze zostawali z nami dłużej (...), no i opowiadali te rzeczy o tych Niemcach, o tym getcie, o tym wszystkim”.
Obowiązki
„Babcia gotowała wszystko. (...). A ta Hania, co była, ta Szajbionka, to ona te nieczystości wszystkie wynosiła, wiadra myła”.
„A ja prałam. (...) i ja chodziłam, te zakupy robiłam. Bo to trzeba było i tu, i tam, i siam, i wszędzie. Żeby się nie zorientowali, co nas jest tylko trzy, a takie zakupy się robi. Dużo nas ratowało, że ojciec był kierownikiem młyna, to był grysik, była mąka, była kasza. Tutaj krowy były trzy. No to było mleko, była śmietana. To było jakoś. Jakoś się pchało, żeby nie ten strach tylko. No, ale jakoś pan Bóg dał, szczęśliwie przeżyliśmy”.
Dokumenty
„Tutaj była taka, na zamku mieszkała. To jej dowód, jej siostry dowód, to się przerobiło, Libce i Zośce Pistolowej. A Pistol, skąd on miał dowód. To już nie pamiętam. Ale te dowody sprzedała Dyrynkówna, się nazywała, jedna i druga sprzedały. One nawet były podobne do nich. (...) Mamusia zapłaciła. Oni nie mieli pieniędzy”.
Po wojnie
„Oni mieli bardzo spokojne życie. Tak jakoś Pan Bóg dawał, że był spokój (...), jak wyszli, to ludzie mówili, po was to w ogóle nie znać wojny”.
„Oni zaraz od nas wyszli prosto do tego domu. No i tam otworzył garbarnię z Korbasem do spółki”.
„Oni w Krakowie byli. Mieszkali w Krakowie, bo tu się bali mieszkać już później. (...) Tak to Żyda żadnego nie zostało. Nikt. Ludzie ich nachodzili. Ludzie ich chcieli okraść. I na nich, proszę panią, później, przezywali. Cuda, cudeńka były. Po prostu się bali ludzi”.
„(...) przyszedł do mamusi. Mówi, wie pani co, robią tak, że musimy się wynieść. Niestety, musimy się wynieść do Izraela. Mama mówi, a co, dlaczego? No taki trend idzie. Po prostu państwo polskie. Tak nastało, te trendy teraz takie mamy, mówi. Ja będę musiał wyjechać do Izraela. I to tak szybko pojechali, że nawet nie zdążyli się przyjechać pożegnać”.
„Byłam z mamusią tutaj na gospodarce. Później trzeba było iść do pracy. Później już dzieci, mąż też umarł. Ja miałam, proszę panią, 29 lat, jak zostałam wdową. I troje dzieci. Było bardzo ciężko. Pistolowie coś tam zawsze mamusi posłali. Raz 12 dolarów. Ale wtenczas dolar, proszę panią. Jak mamusia do renty sprzedała 5 dolarów, to miała z czego żyć”.
Medal
„Ja wystąpiłam, a oni poświadczyli. Ja dostałam papiery. Przysłali mi i ja te papiery wypełniłam, wysłałam. No i przyszło, proszę panią, później zawiadomienie, że jest do medali”.