19 grudnia 1942 r. Jan i Maria Wróblowie, mieszkańcy wsi Nowy Bidaczów (woj. lubelskie), zostali brutalnie zamordowani przez Niemców, prawdopodobnie razem z ukrywającą się w ich domu trzyosobową żydowską rodziną, pochodzącą z pobliskiego Biłgoraja. Egzekucja została wykonana na skutek prowadzonej przez Niemców zorganizowanej obławy na ukrywających się w okolicy Żydów, w której brała udział także miejscowa polska ludność. Małżeństwo Wróblów osierociło dziesięcioletniego syna i sześcioletnią córkę. Nazwisko zamordowanych Żydów pozostaje do dziś nieznane.
„[Zostali] we własnym gospodarstwie zastrzeleni przez policję, względnie żandarmerię niemiecką, która wybiła inwentarz żywy i spaliła dom mieszkalny oraz zabudowania należące do obojga zastrzelonych. Jan Wróbel został przed śmiercią bestialsko pobity, a zwłoki jego żony [Marii] zostały wrzucone do ognia, gdzie niemal w całości spłonęły”, relacjonowano przebieg zbrodni w Nowym Bidaczowie w dokumentach Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce – Instytucie Pamięci Narodowej.
Obława i śmierć. Pomoc rodziny Wróblów dla Żydów
Podczas II wojny światowej Jan Wróbel i Maria z d. Tochman oraz ich kilkuletnie dzieci, Antonina i Eugeniusz, mieszkali we wsi Nowy Bidaczów (in. Bidaczów Nowy) koło Biłgoraja (woj. lubelskie), gdzie prowadzili gospodarstwo rolne.
Od jesieni 1942 r. udzielali pomocy trzyosobowej żydowskiej rodzinie z Biłgoraja (małżeństwu z synkiem), dając im schronienie na strychu swojego domu (według innych źródeł w schronie zbudowanym w oborze) oraz dostarczając żywność i ubrania.
19 grudnia 1942 r. Niemcy zorganizowali we wsi obławę na ukrywających się Żydów. Na polecenie Wróblów osoby ukrywające się w ich domu uciekły do lasu, lecz z powodu niskiej temperatury postanowiły wrócić do wsi. Wtedy zostały zatrzymane przez polskich strażaków, którzy uczestniczyli w obławie. Żydzi, zaprowadzeni na posterunek niemieckiej żandarmerii w Biłgoraju, najprawdopodobniej zostali zabici.
Jeszcze tego samego dnia Niemcy przeprowadzili rewizję w domu Wróblów. Gospodarstwo splądrowano, następnie doszczętnie spalono, a Jana i Marię brutalnie zamordowano za udzielanie pomocy Żydom.
„[Zostali] we własnym gospodarstwie zastrzeleni przez policję, względnie żandarmerię niemiecką, która wybiła inwentarz żywy i spaliła dom mieszkalny oraz zabudowania należące do obojga zastrzelonych. Jan Wróbel został przed śmiercią bestialsko pobity, a zwłoki jego żony zostały wrzucone do ognia, gdzie niemal w całości spłonęły. Powodem zamordowania małżonków Wróbel było ujawnienie wcześniejsze ukrywania przez nich rodziny żydowskiej, której dostarczali żywność i odzież”, zapisano w 1986 r. w dokumentach Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce – Instytucie Pamięci Narodwej, instytucji prowadzącej dochodzenie w tej sprawie.
Zwłoki Jana i szczątki Marii zostały początkowo pochowane na miejscu, a po wojnie „ekshumowane i przeniesione na cmentarz w m[ieście] Sól”. Dokumenty nie zawierają nazwiska żydowskich ofiar mordu: „Innych danych brak”, zapisano.
Dzieci osierocone. Dalsze losy Eugeniusza i Antoniny
Po zamordowaniu Jana i Marii Wróblów, ich dzieci – dziesięcioletni Eugeniusz i sześcioletnia Antonina – zostały wypędzone z gospodarstwa i trafiły pod opiekę sąsiada, Jana Baryły, a następnie państwa Wrońskich, o czym napisała Antonina (po wojnie Miklińska) w relacji nadesłanej do Żydowskiego Instytutu Historycznego w 1987 r.:
„Mną się zaopiekowali właściciele miejscowego młyna wodnego we wsi Bidaczów Nowy, Józef i Julia Wrońscy. Ale ażeby morderstwa przez hitlerowców na moich Rodzicach i Żydach było jeszcze za mało, właśnie z p[aństwem] Wrońskimi, w roku 1943 zostaliśmy wysiedleni z Bidaczowa Nowego i osadzeni kolejno w obozach [koncentracyjnych]: w Zwierzyńcu, Zamościu, a następnie na Majdanku w Lublinie, skąd zostaliśmy wywiezienia na przymusowe roboty do Niemiec”, zapisała.
W swoim piśmie Antonina Miklińska napisała również, powołując się na relacje sąsiadów, że jej rodzice pomagali wcześniej dwóm Żydówkom, siedemnastoletniej Heli i czternastoletniej Poli Tojman. Od września 1942 r. siostry ukrywały się w gospodarstwie Wróblów, a następnie:
„[Jan Wróbel] zaprowadził dwie Żydóweczki [...] do miasteczka Rudnik, do miejscowego Arbeitzamtu [niem. Arbeitsamt, tj. urząd pracy – red.], przedstawiając je jako swoje córki, aby wyjechały na roboty do Niemiec (oczywiście to za ich zgodą i na ich prośbę), aby ich ocalić przed zagładą. Dwie dziewczynki Żydóweczki dostały książeczki do nabożeństwa, aby sobie czytały, aby w ten sposób podkreślić, że są wyznania rzymskokatolickiego”.
Kobiety ocalały z Zagłady. Po wojnie Pola, po mężu Urman, wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Korespondowała z Antoniną.
Starania o nadanie tytułu Sprawiedliwych wśród Narodów Świata dla Jan i Marii Wróblów
Jednym z powodów, dla których Antonina Miklińska skierowała swoje pismo do ŻIH, była próba uzyskania odszkodowania za straty moralne i materialne, poniesione przez nią i brata w wyniku śmierci rodziców:
„Mając ambicję jako Polka, satysfakcja moralna za powyższe bestialstwa od następców (R[epubliki] F[ederalnej] N[iemiec]), hitlerowskich ludobójców, nie może mieć miejsca, natomiast wnoszę o odszkodowanie materialne za mój tragiczny sierocy okres życia od 6-go do 20-go roku życia, jak również o odszkodowanie materialne za spalenie domu mieszkalnego, stodoły, obory, komórek, inwentarza żywego i martwego (oczywiście odszkodowanie za spalenie nieruchomości oraz inwentarz żywego i martwego w połowie, bowiem druga połowa należy się bratu), jak również o odszkodowanie materialne za to, że gdyby moi Rodzice żyli w momencie wychodzenia za mąż, to dostałabym odpowiednie wyposażenie do nowego życia”.
Na podstawie zeznań Antoniny Miklińskiej, ŻIH zwrócił się do ocalałej Poli Urman o złożenie relacji w Instytucie Yad Vashem w Jerozolimie w celu uhonorowania Jana i Marii Wróblów tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Jednak korespondencja z 1988 r. nie była kontynuowana, a tytuł nie został nigdy przyznany.