Byrczek Maria

powiększ mapę

„Ze skruszonym sercem i łzami, dziecko to przyjęłam”. Historia Marii Byrczek

W lutym 1943 r., prawdopodobnie w czasie akcji likwidacyjnej getta w Chrzanowie, Erna Korngold, wraz z bratem i pięciomiesięczną córką Marysią, dotarła do Jaworzna-Bory. Kobieta była tak wyziębiona i wyczerpana, że gdy tylko ujrzała światło palące się w jednym z domów, postanowiła zapukać i poprosić o pomoc.

Według relacji Erny, drzwi otworzyła jej 90-letnia staruszka. Erna poprosiła ją o schronienie dla dziecka, a kobieta przyjęła je i oddała 36-letniej Marii Byrczek. Inaczej zdarzenie to wspomina Maria, w oświadczeniu spisanym w 1967 r.: „Wyżej wymieniona [Erna Korngut – red.] prosiła mnie na klęczkach i ze łzami w oczach o zatrzymanie dziecka na okres 14 dni. Ja jako matka czworga dzieci, nie miałam sumienia odmówić prośby błagającej, która miała jedyne dziecko, więc ze skruszonym sercem i łzami – dziecko to przyjęłam. Pragnę zaznaczyć, ze dzieci moje w wieku 1 roku do 10 lat były na wyłącznym moim utrzymaniu, gdyż mąż mój został stracony przez okupanta”.

Po dwóch tygodniach Erna nie odebrała jednak dziecka. Jak relacjonowała po wojnie, stale błąkała się po okolicy, zatrzymując się u różnych osób. Niejednokrotnie przychodziła do Marii po jedzenie, czasem zostawała na 1-2 tygodnie. Zdaniem Erny, Maria była przekonana, że  jest ona ciotką Marysi, a nie jej matką. Potwierdza to relacja Marii: „Przyjmując do siebie dziecko, nie sądziłam, ze matka nie zgłosi się po nie w zapowiedzianym terminie, gdyż zdawałam sobie sprawę z represji, jakie groziły nie tylko dziecku i mnie, ale całej mojej rodzinie – w razie wydania tajemnicy przechowywania dziecka – przez osoby postronne, które były bardzo zainteresowane tą sprawą, snując przy tym różne przypuszczenia i komentarze”.

Maria zameldowała małą Marysię w urzędzie na nazwisko córki swojej siostry z Warszawy, która znajdowała się w tym czasie w obozie koncentracyjnym. Dzięki pomocy i wsparciu swoich dzieci, troskliwie opiekowała się dziewczynką, a mała Marysia nazywała ją „mamą”.

Maria Byrczek, oprócz Marysi, od grudnia 1943 r. do końca wojny ukrywała także dwie żydowskie dziewczyny: Bronkę Krakauer – uciekinierkę z getta chrzanowskiego oraz Hankę pochodzącą z Berlina. Ukrywała je w chlewiku przeznaczonym dla królików. Wnuczka Marii, Barbara Bryczek, wspominała: „Jedzenie babcia nosiła im w wiaderku, gdy chciała karmić zwierzęta. Umówionym sygnałem dla Bronki i Hanki, aby uchylić deskę do odebrania jedzenia, było wołanie babci naśladujące nawoływanie królików. Najciężej było w zimie, w czasie dużych mrozów. Wtedy babcia nosiła im gorącą wodę w butelkach, aby mogły chociaż trochę się ogrzać, w największe mrozy, późna nocą, gdy wszyscy spali, schodziły z chlewika do  mieszkania, grzały się przy piecu, trochę spały, ale rano gdy zaczynało świtać znowu się ukrywały. W lecie w trakcie upałów wychodziły także, aby się przespacerować, ale tylko w nocy, aby nikt nie dowiedział się o nich”. O ukrywanych wiedziały dwie siostry Marii Byrczek i troje jej znajomych. Przynosili jej czasem kartki żywnościowe lub zbędne ubrania. W ten sposób dotrwały do końca wojny. Po jej zakończeniu wyjechały do Szwajcarii.

Zaraz po opuszczeniu miasta przez niemieckie wojska, Erna wróciła po swoją córeczkę. Wkrótce dołączył do niej mąż, który również ocalał. Mała Marysia, mocno przywiązana do Marii, nie chciała jej opuścić. Również Maria nie chciała oddać dziewczynki. Ostatecznie o powrocie Marysi do biologicznej matki zadecydował sąd. Nigdy później jednak – jak wspominała Erna – nie wytworzyły się między nimi więzi, jakie zwykle łączą matkę i córkę.  

Rodzina Korngutów osiedliła się po wojnie w Wałbrzychu. Erna prowadziła tam zakład gorseciarski. Przez kilkanaście miesięcy utrzymywała kontakt z Marią. Marysia ukończyła studia medyczne we Wrocławiu. W 1967 r. odwiedziła Marię, prosząc o notarialne poświadczenie uratowania jej podczas wojny. Wkrótce potem wyjechała do Kanady, gdzie żyła jako Maria Susman. Maria Byrczek pod koniec lat 70. XX w. nawiązała kontakt z Erną Korngut, która mieszkała wówczas w Nowym Jorku. Utrzymywała również kontakt z Bronką i Hanką.

W 2004 r. Maria Byrczek została uhonorowana tytułem Sprawiedliwej wśród Narodów Świata.