Rodzina Koźmińskich, na prośbę „Żegoty”, od września 1942 r. ukrywała u siebie trójkę Żydów. Jeden z nich, Roman Kon, zarabiał na utrzymanie składając zegarki. Dziewiętnastoletni Jerzy Koźmiński, wysłany po brakujące części do zegarków, poznał w getcie rodzinę Glazerów, która zwróciła się do niego o pomoc. Koźmińscy zdecydowali się ukryć Glazerów w wynajętym specjalnie w tym celu domu w Wawrze, do którego przenieśli się w 1943 r.
Podczas jednej z wypraw Jerzego zaskoczył wybuch powstania w getcie. Na szczęście udało mu się wydostać. Pomógł przy tym dwóm braciom Schliferstein. Następnie wraz ze swoją macochą, Teresą, przerzucał z kryjówek do Wawra członków rodzin Glazerów, Kryszków, Sejfmanów i Chwatów. Cztery osoby przeprowadził także do bunkra na Hożej 38. Jak wspomina, w miejscu, gdzie przebywało od 14 do 22 osób, trudno było o ciszę, nie mówiąc o konspiracji…
Jerzy działał też w ZWZ. Złapany podczas jednej z akcji i przesłuchiwany na Pawiaku nie wydał nikogo. Trafił do Auschwitz, później do Mauthausen. Przeżył. Po wyzwoleniu wrócił do rodzinnej Łodzi, gdzie spotkał całą grupę z Wawra.
W 1964 r. Glazerowie zaprosili do Izraela macochę Jerzego, Teresę, która wyszła tam ponownie za mąż i przeszła na judaizm. Pan Jerzy do dziś uczestniczy w spotkaniach z młodzieżą żydowską.