Wacław i Irena Szyszkowscy mieszkali przed 1939 rokiem w Warszawie przy ul. Żurawiej 24. Oboje ukończyli studia prawnicze. Wacław był adwokatem, Irena zajmowała się nauką prawodawstwa. W okresie okupacji byli członkami polskiej konspiracji. Wacława tak pochłonęły sprawy podziemia antyhitlerowskiego, że zaprzestał praktyki adwokackiej i swój czas poświęcił przede wszystkim działalności konspiracyjnej.
W sierpniu 1942 roku, w trakcie tzw. wielkiej akcji likwidacyjnej w getcie warszawskim, z Wacławem skontaktował się jego bliski znajomy pochodzenia żydowskiego, adwokat Józef Zysman, z prośbą o pomoc w ratowaniu jego kilkuletniego synka Piotra. Małego Piotrusia wyprowadziła z getta szwagierka Józefa, siostra jego żony Teodory. Razem z córką i chłopcem wydostała się stamtąd kanałami ściekowymi.
Szyszkowscy natychmiast zaopiekowali się synem przyjaciela. Przez jakiś czas przebywał u nich, ale nie mógł pozostać na stałe, bowiem posiadali oni trójkę własnych małych dzieci. Rozpoczęta przez Szyszkowskich próba znalezienia bezpiecznego lokum dla chłopca zakończyła się powodzeniem. Trafił on do sierocińca prowadzonego przez siostry zakonne, najprawdopodobniej w Międzylesiu na linii otwockiej. Kilkakrotnie musiano szukać dla niego nowego miejsca, ale Szyszkowskim zawsze się to udawało. Piotruś przetrwał wojnę i w 1945 roku został odebrany przez matkę. Jego ojciec, przyjaciel Wacława, nie przeżył wojny, zginął w roku 1943.
Prócz Piotrusia Szyszkowscy byli zaangażowani w ratowanie także dwóch dziewczynek żydowskich. Były to córki innego adwokata warszawskiego, Romana Frydmana Mirskiego.
Po wojnie kontakt Szyszkowskich z Teodorą Zysman na wiele lat został przerwany, a to na skutek emigracji Szyszkowskich na Zachód. Wrócili do Polski w latach 60., ale wówczas z kolei Teodora zdecydowała się wyemigrować. Dopiero w latach 80. odnalazła Szyszkowskich i nawiązała z nimi kontakt.
Pomoc świadczona przez Szyszkowskich była bezinteresowna. Jak przyznawał Wacław, dominowały „względy przyjacielskie, koleżeńskie, humanitarne i polityczne”. Jak też podkreślał, z powodu świadczonej pomocy nie mieli oni żadnych „ujemnych reperkusji” w postaci prześladowań, szantażu, denuncjacji czy innych represji.
„Narażali swoje życie i życie własnych dzieci” – pisała z wdzięcznością po latach Teodora Zysman. W roku 1988 Instytut Yad Vashem nadał Wacławowi i Irenie Szyszkowskim tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.