Basia Temkin-Bermanowa: „Tym razem będę pisać sama”
W niemal każdej żydowskiej relacji o ukrywaniu się podczas okupacji niemieckiej w Polsce znajdziemy informacje o pomocy, jakiej udzielali sobie nawzajem Żydzi ukrywający się po „aryjskiej stronie”. W Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN uważamy, że oni także są Sprawiedliwymi, rozumianymi w szerokim i uniwersalnym znaczeniu tego pojęcia – to ludzie, którzy przeciwstawili się totalitaryzmowi nazistowskich Niemiec, występując w obronie godności i praw człowieka. Instytut Yad Vashem nie honoruje takich osób tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, ponieważ z założenia otrzymują go tylko nie-Żydzi, dlatego na portalu Polscy Sprawiedliwi poświęciliśmy im osobną zakładkę tematyczną: Żydzi pomagający innym Żydom po „aryjskiej stronie”. W niniejszym opracowaniu poznasz historię Basi Temkin-Bermanowej (1907–1953).
Spis treści
- Od religijnej córki do świeckiej syjonistki. Losy Basi Temkin-Bermanowej przed wojną ⇩
- Palto i berecik. Aktywność społeczno-polityczna Bermanów w getcie i ukrywanie się po „aryjskiej stronie” (1940–1942) ⇩
- „Bractwo tajne”. Działalność konspiracyjna Basi Temkin-Bermanowej w okupowanej Warszawie (1942–1944) ⇩
- Potrzeby, obowiązki, mechanizmy działania. Samopomoc ukrywających się Żydów po „aryjskiej stronie” ⇩
- Z Polski do Izraela. Losy Bermanów po wojnie ⇩
Wydostała się z getta warszawskiego we wrześniu 1942 r., w trakcie prowadzonego przez Niemców wysiedlenia. Po tzw. aryjskiej stronie musiała żyć w ukryciu pod przybraną tożsamością. Mimo to pomagała innym ukrywającym się Żydom – znajdowała dla nich kryjówki, organizowała fałszywe dokumenty tożsamości, dostarczała zapomogi finansowe. Wspólnie z mężem Adolfem Abrahamem Bermanem – pełniącym w kierownictwie podziemia szereg funkcji społeczno-politycznych – działała w Żydowskim Komitecie Narodowym i Radzie Pomocy Żydom „Żegota”. Losy Basi, jak nazywano Barbarę Temkin-Bermanową na kartach dzienników, relacji i wspomnień o tematyce Zagłady, to herstoria* jednej z najaktywniejszych działaczek żydowskiego ruchu oporu w okupowanej Polsce.
„Podziwiałam jaką ta niezwykła kobieta miała […] imponującą moc ducha, spokój i pogodę […], niezmordowaną aktywność, serce otwarte na każdą niedolę i udrękę”, wspominała Janina Bucholzt-Bukolska w powojennej relacji dla Instytutu Yad Vashem. „[…] nie rozumiem, jak mogła, będąc w nieustannym zagrożeniu, prowadzić tak aktywne życie, utrzymywać tyle kontaktów z różnymi organizacjami, prowadzić [takie] akcje, jak dostawa broni do getta przed powstaniem, pomoc dla obozów w Trawnikach i Sobiborze […], a oprócz tego troszczyć się o każdego poszczególnego »klienta«”.
Być może tajemnica kryje się w „Dzienniku z podziemia”, który Basia Temkin-Bermanowa prowadziła między 5 stycznia 1944 a 14 stycznia 1945 roku. „Największe psychiczne odprężenie czułam przy obieraniu kartofli”, zapisała w jednej z notatek. Była zwyczajna i nadzwyczajna.
Od religijnej córki do świeckiej syjonistki. Losy Basi Temkin-Bermanowej przed wojną
Urodziła się 21 sierpnia 1907 r. w Warszawie, do której jej dziadek, Michał Temkin, sprowadził się z Bobrujska (dziś w Białorusi). Temkinowie byli, jak pisała, „zwykłą żydowską rodziną” – rodzice przywiązani do tradycji, córki zlaicyzowane i silniej związane z kulturą polską:
„Żal mi było ojca, który nocą cicho uskarżał się swojej poduszce, jak zepsute są moje siostry. Byłam religijna i »gojowski« sposób życia sióstr sprawiał mi ból. Jednocześnie identyfikowałam się z nimi i z ciężkim sercem pomagałam im oszukiwać ojca i ukrywać ich późne powroty”.
W 1923 r., szesnastoletnia, wstąpiła do ha-Szomer ha-Cair, lewicowej młodzieżowej organizacji syjonistycznej, a następnie do partii Poalej Syjon-Lewica, której członkiem był również jej przyszły mąż, Adolf Abraham Berman, psycholog i doktor filozofii. Po ślubie w 1936 r. zamieszkali przy ul. Ogrodowej 29.
W latach 1926–1930 Barbara studiowała nauki społeczne i polityczne w Wolnej Wszechnicy Polskiej oraz pedagogikę na Uniwersytecie Warszawskim. Następnie rozpoczęła pracę w Bibliotece Narodowej, gdzie zajmowała się zbiorem judaików.
Palto i berecik. Aktywność społeczno-polityczna Bermanów w getcie warszawskim i ukrywanie się po „aryjskiej stronie” (1940–1942)
Od listopada 1940 r. Bermanowie byli zamknięci w getcie warszawskim. Adolf kierował Centralą Towarzystw Opieki nad Sierotami i Dziećmi Opuszczonymi „CENTOS”, a do najważniejszych aktywności Basi należało prowadzenie biblioteki dla dzieci. W marcu 1942 r. Bermanowie, wraz z innymi działaczami i działaczkami, założyli Blok Antyfaszystowski – konspiracyjne porozumienie organizacji politycznych w getcie, które w rezultacie doprowadziło do powstania w okupowanej Polsce żydowskiego ruchu oporu.
5 września 1942 r., podczas prowadzonej przez Niemców akcji wysiedleńczej, Adolf i Basia wydostali się z getta. Według fałszywych dokumentów, którymi posługiwali się odtąd po „aryjskiej stronie”, byli rodzeństwem – „Adamem Borowskim” i „Barbarą Biernacką”. Czekając na „aryjskie papiery”, przez miesiąc nie wychodzili z kryjówki i z nikim się nie kontaktowali:
„[…] przysłuchiwaliśmy się przez otwarte okno, jak ludzie normalnie żyją”, wspominała Temkin-Bermanowa pierwsze wrażenia po drugiej stronie muru. „Ze zdumieniem usłyszeliśmy śpiew staruszki żebraczki. Jak to? Starcy chodzą po ulicy! I wolno żebrać! Wydawało się to szczytem wolności. I jeszcze dzieci się śmieją, dzieci, których na ulicy nie widzieliśmy już sześć tygodni, chyba te pędzone na Umschlagplatz. Na wózkach sprzedają pomidory, przekupnie wołają. […] Nie czuje się wcale, że o pół kilometra stąd ginie dziś tylu ludzi”.
Basia musiała przystosować się do nowej metryki: „[…] udawałam bidulkę, zubożałą inteligentkę, uchodźczynię z Kresów”. Nosiła ciemnoczerwone, wytarte palto: „[…] łaty zrobiłam symetrycznie, sięgały prawie do łokcia […]. Do tego czarny kołnierz, »lis« z futra kozy, […] wytarty i zrudziały, […] berecik ze sławetną »żałóbką« [woalką] […]; po licznych cerowaniach i zszywaniach wyglądała jak nieskomasowane grunta chłopskie oglądane z okien wagonu”.
Strój uzupełniła rozdartą, przewiązaną sznurkiem teczką. „Gdy zbliżało się pierwsze lato spędzone poza murami [1943] byłam w rozpaczy, gdyż zdawało mi się, że zdejmując palto i lisa, zdekonspiruję się”. Uważała, że lis zasłania jej twarz. Z perspektywy czasu stwierdziła, że to nie wygląd a wyraz twarzy miał największe znaczenie. Wierzyła, że „mundur” ocalił ją od szantaży – nikt nigdy jej nie zaczepił. Natomiast po wielokroć zmuszeni byli Bermanowie do zmiany mieszkań. Ostatni adres, gdzie zastało ich powstanie warszawskie (1944), to dom przy ul. Krasińskiego 21 na Żoliborzu. Lokal należał do kuzynki Stefanii Sempołowskiej.
„Bractwo tajne”. Działalność konspiracyjna Basi Temkin-Bermanowej w okupowanej Warszawie (1942–1944)
„Chciałoby się opisać to państwo w państwie, a raczej miasto w mieście”, pisała Basia. „Tę swoistą, najbardziej podziemną z podziemnych społeczności, której członkowie spotykali się, pracowali, rozmawiali wśród niedomyślającego się niczego otoczenia, gdzie każda ulica, cukiernia, przystanek, przypominał dziesiątki przygód osobliwych, każde imię było fałszywe, każde rzucone słowo miało dwojakie znaczenie, a każda rozmowa telefoniczna była bardziej zakonspirowana niż tajne dokumenty dyplomatyczne ambasad”.
Zagubienie związane z wyjściem z getta odeszło wraz z zaangażowaniem się w działalność konspiracyjną na przełomie 1942 i 1943 r. W październiku powstał Żydowski Komitet Narodowy, a w grudniu polsko-żydowska Rada Pomocy Żydom „Żegota”. Adolf wszedł do RPŻ jako reprezentant ŻKN, zasiadając w komisji ds. podziału przydzielanych subwencji, a od stycznia 1943 do lipca 1944 r. pełniąc funkcję sekretarza prezydium.
„ŻKN utworzył ponad sto grup opiekuńczych, skupionych w trzech »skrzydłach«. Na czele jednego – największego ze »skrzydeł« stali Adolf i Barbara Bermanowie”, pisała badaczka Teresa Prekerowa o żydowskiej samopomocy. „Bractwo tajne” miało własny język, używało znaków rozpoznawczych, ubierało się w określony sposób. Jednym z punktów kontaktowych łączników ŻKN było biuro notarialne przy ulicy Miodowej, gdzie jako tłumaczka pracowała Janina Bucholtz-Bukolska, współpracowniczka „Żegoty”. Tam Basia Temkin-Bermanowa spotykała tych, których wymieniła w dzienniku jako najbardziej oddanych współpracowników: Klimę Fuswerk-Krymek, Helenę Merenholc, Belę Elster, Józefa Zysmana, Zosię Rodziewicz, Marię Grzegorzewską, Irenę Sawicką, Irenę Kurowską, Felicję Felhorską, Irenę Solską i wielu innych.
„[…]»skrzynka« p. Basi u mnie pęczniała. Coraz więcej było »klientów« w mojej kancelarii, i to bynajmniej nie czekających na tłumaczenia, ale na p. Basię, albo kogoś z jej sztabu. Nie miałam serca ich wypraszać na ulicę. Wiedziałam, co ulica w każdej chwili może przynieść takim ludziom”, relacjonowała Janina Bucholtz-Bukolska.
W tym okresie, do 18 stycznia 1943 r., Adolf Berman codziennie podejmował próby kontaktu z gettem. Dodzwaniał się w przerwach prowadzonej przez Niemców tzw. akcji styczniowej. Telefony odbierali ci, którzy odważyli się opuścić kryjówki. Bermanom towarzyszyło poczucie bezradności. „Dochodziły do nas te głosy z otchłani, ale żadnego dostępu do nich nie było. O kanałach [ewakuacji kanałami – red.] jeszcze wtedy nie myślano”, pisała Basia. Brakowało funduszy, ale nie ustępowali, namawiali znajomych do przejścia na „aryjską stronę”.
„Pierwszy wyszedł Józef G[itler-Barski], najpierw żona z córką, potem on sam. Adres, gdzie miała zgłosić się żona [Celina], podał mu A[dolf] następującym sposobem [przez telefon]. Była to ulica Wileńska [na warszawskiej Pradze]. A więc:
– Czy pamięta pan Szalita i miasto, gdzie pracował (Wilno)? Niech Celina tam się wybierze!
A on, cwaniak, skapował od razu i mówi:
– To ma coś wspólnego ze stolicą Czechosłowacji, prawda (Praga)?
– Tak, numer taki a taki przysłał pan Józef”.
Potrzeby, obowiązki, mechanizmy działania. Samopomoc ukrywających się Żydów po „aryjskiej stronie”
Uciekinierów z getta warszawskiego, które od zakończenia akcji wysiedleńczej we wrześniu 1942 do wybuchu powstania w kwietniu 1943 r. działało w tzw. fazie szczątkowej, jako obóz pracy przymusowej, należało wyposażyć w dokumenty, wesprzeć finansowo, pomóc w chorobie.
„Gdy czytałam […] powieść z życia Polski Podziemnej, pt. Kamienie na szaniec, komiczną wydała mi się scena, gdy jeden z bohaterów książki karteczkę taką włożył do bukietu róż, skąd wypadła w czasie rewizji ulicznej, narażając go na wielkie niebezpieczeństwo. Ja takich kilkanaście kartek wraz z fotografiami stale nosiłam przy sobie, a czasem i kilkadziesiąt, i takich wielkich ceregieli z nimi nie robiłam”.
Zanim Temkin-Bermanowa nabrała pewności w nowej roli, unikała riksz i dorożek. Tramwaje jeździły przeładowane, więc na spotkania szła piechotą, zwłaszcza, kiedy przekazywała duże sumy. Dopóki jeden z podopiecznych nie zaczął wyrabiać toreb z podwójnym dnem, na wzór powszechnie wówczas używanych przez gospodynie domowe, zawijała dokumenty w gazety, wkładała je do opakowania po kaszy lub cukrze a te z kolei do siatki na zakupy. Paczki były często tak grube, że nie mieściły się w schowku. Na jednego podopiecznego przypadały cztery dokumenty lub więcej: metryka, kenkarta, legitymacja, karta pracy itd.
„Teoretycznie wszyscy nasi pracownicy powinni byli stale nosić przy sobie stos wszelkich możliwych formularzy, obstalunki od razu na nich wypisywać, i to – nie bacząc na okoliczności – czytelnie i atramentem, a dopiero potem oddawać mi je, już gotowe, z przypiętymi spinaczem fotografiami. W praktyce było to szaleństwem, więc po dawnemu otrzymywałam nagryzmolone na skrawkach gazety dane z fotografią, a potem w nocy godzinami je musiałam wielokrotnie przepisywać”.
Dane starano się dobierać tak, aby nie budziły podejrzeń. „Są pewne nazwiska i imiona związane z pewną sferą […], zawód powinien być najbardziej związany z wyglądem i – o ile można – prawdziwymi kwalifikacjami”. Nowymi nazwiskami nawiązywano do prawdziwych, np. Berliński – Jeleński, Rozenfeld – Różański. Jeśli chodzi o miejsca, Basia wspominała:
„Waliłam dla warszawiaków najczęściej Łódź, którą prawie każdy Żyd znał albo przynajmniej o niej słyszał. Z Kresów robiłam niechętnie, tylko dla ludzi istotnie stamtąd pochodzących. Na przykład Geni Sylkes, która pochodzi z Brześcia i ma okropny akcent, zrobiłam metrykę z Białegostoku, a nazwiska i imiona takie, żeby mogła udawać Białorusinkę”.
Osobnym problemem było pozbywanie się zbytecznych dokumentów, takich jak nieodebrane druki kenkart, notatki, rachunki, pokwitowania lub zamówienia na dokumenty z personaliami i hasłami łącznika.
„Wszystkie ubikacje w domach, gdzieśmy mieszkali, trochę się zatykały i spuszczane w większych ilościach papiery wypływały z powrotem”. Papiery można było palić tylko zimą i to tak, żeby nie zwracać uwagi hałasem drzwiczek pieca: „Wlokłam te papier zmięte, wepchnięte w torebkę na miasto i tam albo spuszczałam w jakiejś publicznej ubikacji, albo paliłam u znajomych w piecach”.
Biuro tłumaczeń przy ulicy Miodowej było tylko jednym z setek miejsc spotkań, wymiany informacji czy dokumentów. Basia Temkin-Bermanowa często zaglądała też do cukierni. Tam grzała się zimą, szukała cienia latem, korzystała z toalety. Ze współpracowniczką Belą Elster umawiały się na przystankach, w różnych częściach Śródmieścia – na rogu Alej Jerozolimskich i Nowego Światu lub Marszałkowskiej, na Krakowskim Przedmieściu przy Miodowej, na placu Teatralnym. Barbara spóźniała się, żeby nie musieć czekać. „[Bela] wyglądała tak »dobrze«, że mogła stać nawet w najbardziej zadżumionych miejscach. Gorzej było natomiast ze mną”.
Z Polski do Izraela. Losy Bermanów po wojnie
Powstanie warszawskie zastało Bermanów na Żoliborzu. Barbara prowadziła zapiski pod ostrzałem. „Przyzwyczailiśmy się [...] wszystko robić z A[dolfem]”, podkreśliła we wstępie. „Tym razem będę pisać sama”. W swoim niezwykłym „Dzienniku z podziemia” odnotowała spotkanie z członkami Żydowskiej Organizacji Bojowej, którzy – jak wielu innych – skorzystało ze schronienia na Krasińskiego.
„Otwierają się drzwi i wchodzi dziwna procesja. Na czele bosy, obszarpany, z obwiązaną, rozkudłaną głową, w niemieckiej pelerynie ochronnej kroczy Antek [Cukierman], za nim jakaś drobna dziewczyna z czołem i szyją w plastrach i opatrunkach, w której domyślam się Cywii [Lubetkin], potem jakiś czarny chłopiec w wojskowej czapce i długim gumowym płaszczu, który prawie wlecze się za nim po ziemi. Nie znam go, okazuje się, że to Marek [Edelman]. Zaczynamy się całować, łzy nas dławią”.
Na kolację jedli kurę z makaronem przyniesioną przez znajomego z Marymontu, cieszyli się, że są razem.
Po wojnie Basia wróciła do zawodu bibliotekarki, ratowała ocalone od zagłady żydowskie książki, katalogowała. W czerwcu 1946 r. urodziła syna, Emanuela. Adolf przewodniczył Centralnemu Komitetowi Żydów w Polsce. Stopniowo stawało się jasne, że nie ma dla nich miejsca w kraju. Bermana usunięto ze stanowiska w 1949 r., rok później wyjechali do Izraela.
Temkin-Bermanowa, dotychczas tak aktywna, teraz opiekująca się dzieckiem, bez znajomości języka, bezskutecznie szukała pracy. Pojawiły się problemy ze zdrowiem, lekarze zdiagnozowali chorobę Parkinsona. Walczyła z depresją. Kurowano ją w sanatoriach z dala od rodziny, pogorszyły się jej relacje z mężem, który – jako deputowany do Knesetu – przebywał często poza domem. Na jesieni 1952 r. w końcu dostała pracę w szkolnej bibliotece. Po kilku miesiącach zapadła na zapalenie płuc, które przyczyniło się do jej śmierci. Odeszła 30 kwietnia 1953 r.
Pozostawiła po sobie dziennik – świadectwo okupacyjnych wydarzeń, ale także odbicie pięknej duszy autorki. To *herstoria żydowskiego ruchu oporu (pisana z perspektywy kobiet; szerzej nurt przywracający zapomniane biografie kobiet, który swą nazwę wziął od gry słów w języku angielskim: zaimka osobowego rodzaju żeńskiego „her” i terminu „history”), które wraz z innymi Żydami i Polakami uratowały życie setkom uciekinierów z gett. Redaktorzy powojennego wydania „Dziennika”, Anka Grupińska i Paweł Szapiro, podsumowali:
„[…] bez wzajemnej i bliskiej współpracy żadna z organizacji ratujących Żydów: »Żegota«, Żydowski Komitet Narodowy i Żydowska Organizacja Bojowa, nie mogłyby osiągnąć tego, co udało im się zdziałać wspólnie”.
Karolina Dzięciołowska, red. Mateusz Szczepaniak, konsultacja merytoryczna: dr Emanuel Berman, sierpień 2022
Przeczytaj więcej
- Inne historie biograficzne z zakładki tematycznej: Żydzi pomagający innym Żydom po „aryjskiej stronie”
- Żydzi ukrywający się po „aryjskiej stronie” | Zakładka tematyczna
- Sytuacja Żydów w okupowanej Polsce | Opracowanie tematyczne
- Biogram Barbary Temkin-Bermanowej w portalu Wirtualny Sztetl
Bibliografia
- Archiwum Yad Vashem: Janina Bucholzt-Bukolska, Wspomnienie o p. Basi To[e]mkin-Bermanowej, Łódź 1963, sygn. O3.2321.
- Władysław Bartoszewski, Zofia Lewinówna, Ten jest z ojczyzny mojej. Polacy z pomocą Żydom 1939–1945, Wydawnictwo Znak, Kraków 1969 (oraz późniejsze wydania).
- Teresa Prekerowa, Konspiracyjna Rada Pomocy Żydom w Warszawie 1942–1945, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1982, 2020 (wydanie rozszerzone i uzupełnione przez A. Namysło).
- Basia Temkin-Bermanowa, Dziennik z podziemia, oprac. Anka Grupińska, Paweł Szapiro, Wydawnictwo Książkowe Twój Styl, Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 2000.