Rodzina Galasów mieszkała w Warszawie na ulicy Ogrodowej. Po wybuchu wojny ulica znalazła się w obrębie budowanego getta, więc Galasowie wymienili się mieszkaniami z trzema Żydówkami z ulicy Brzeskiej.
Pierwotne właścicielki jeszcze na Brzeską wróciły – tym razem jako uciekinierki szukające kryjówki dla siebie i swoich dzieci. Zostały tam pół roku, dopóki nie wyśledził ich szmalcownik. Wpadała tam także łączniczka z getta – zawsze na chwilę, góra na jedną noc, skorzystać z balii i mydła, przeprać ubrania. Przed śmiercią adres Galasów przekazała mężowi. Ten poprosił o schronienie na Brzeskiej pół roku po upadku Powstania w Getcie, bo z kryjówki wśród ruin wygonił go mróz. Tam wreszcie, na pawlaczu, przemieszkał kilka miesięcy Dawid Efrajmowicz, z którym Stanisław będzie miał kontakt przez całe życie.
Stanisław Galas opowiada:
„Na bazarze [Różyckiego – przyp. red.] poznałem tego chłopaka. On z siostrą przychodził [z getta], bo wtedy bardzo dużo [Żydów] przychodziło, bo to przecież nędza była straszliwa i wypędzało ludzi. Narażali się, bo przecież opuszczanie getta groziło śmiercią”.
Stanisław wstąpił do AK. Był w niej 3 lata. Ratowanie Żydów traktował jako „polecenie władz i formę walki z okupantem”.
„Miałem Biuletyn Informacyjny Armii Krajowej, otrzymywałem każdy i tam było polecenie, żeby nie szkodzić, no i żeby, w miarę możliwości, pomagać. Bo nie mogli przecież nakazać pomagania, bo to jest już przecież narażanie ludzkiego życia, wiec jeżeli ktoś może i chce, to powinien pomagać, a kategorycznie nie wolno szkodzić”.
W 1943 r. podczas Powstania w Getcie warszawskim ojciec Stanisława, Jan Galas, pomagał wyprowadzać Żydów z kanałów na „aryjską” stronę. Kryjówka, w której czekali na transport, została zdemaskowana. Niemcy zabrali wszystkich. Ślad po Janie Galasie zaginął.