Wiśnicka Genowefa

powiększ mapę

Audio

3 audio

Historia pomocy - Wiśnicka Genowefa

Błażejczykowie mieli przed wojną gosopodarstwo pod Żelechowem. Stanisław dorabiał jako szewc. – 12 lat ojciec u Żydów robił w warsztacie. I potem to byli znajome – wspomina Genowefa Błażejczyk dziś Wiśnicka ( rocznik 1930).

Wojna. Niemcy zamykają Żydów w gettach. W dystrykcie warszawskim zaczynają je likwidować w 1942 roku. W gospodarstwie Stanisława Błażejczyka ratunku szuka siedemnastoletnia Pola Mójpan, córka znajomego z warsztatu. Jest “z kawalerem”, Joskiem.

Stanisław robi im kryjówkę. – U nas była stodoła drzewniana, a w niej spichlerz na zboże, z wysoką podłogą. Mieli pod nią mieszkanko, takie posłanie – opowiada Genowefa, wtedy dziecko, wiec wielu rzeczy nie pamięta.

Pamięta, że nosiła do stodoły żywność: - Jedli normalnie jak nasza rodzina, bo każdy chce jeść, nie? Dziewczyny się zaprzyjaźniają. Szyją ręcznie lalki na sprzedaż i bieliznę. Rozmawiają. Polcia przez szczelinę podpatruje życie w gospodarstwie. Strzępy wspomnień.  20-letni Josek jest bardziej zamknięty w sobie. Z wyglądu “typowy Żyd”. Wychodzi z kryjówki tylko w nocy – żeby się umyć lub ogrzać w domu, gdy zimno. Polcia - ładna blondynka - ma “dobry wygląd”. Zdarza jej sie nawet chodzić do Żelechowa. – Mama ubrała ją jak dziewczynę ze wsi – wspomina jeden z takich wypadów Genowefa -  książeczkę sobie wzięła do naborzeństwa. “Będę mówiła, że idę do spowiedzia” – ogłasza. “Nie mów do spowiedzia, tylko do spowiedzi – poprawia Polcię mama Genowefy, Janina.

Polcia zawsze szczęśliwie wraca. Przez całą wojnę nikt też nie wykrył kryjówki, choć ludzie ze wsi przychodzili często – żeby naprawić buty, żeby pomóc przy młócce … w stodole.

A jednak o tym, że Błażejczykowie ukrywają Żydów, ktoś jeszcze wiedział.

Którejś zimy dzieją się dziwne rzeczy. Ginie chleb, Polcia z Joskiem chcą więcej zupy niż zwykle, na starannie zamiecione klepisko ktoś strąca słomę z desek pod szczytem stodoły.

Ukrywani przez Błażejczaków młodzi Żydzi, ukrywali kogoś bez wiedzy gospodarzy. Kogo? Nie wiadomo – był/byli jak duchy. – Tak nie róbta! –karcił Polcię i Joska Stanisław. – Jak zginął śnieg tamte drugie gdzieś poszły, a nasze do końca zostały – opowiada Genowefa. Baliście się? – No, a jak!

Zbliżał się front, a wraz z nim plotki. Ludzie mówili, że Rosjanie potraktują Żydów jak Niemcy. Pola i Josek przeżyli chwile zwątpienia, pytali o truciznę. - Nie, nie wolno, Tyleśta lat przeżyli, trzeba poczekać, zobaczyć co będzie – powstrzymała ich Janina.

Było dobrze, przeżyli. Zniknęli z gospodarstwa niepostrzeżenie. Zamieszkali w Żelechowie, potem wyjechali do Izraela. Przez jakiś czas Błażejczykowie dostają listy. Korespondencja ustaje w latach 60. Polcia (teraz już Haimi Pnine i bez Joska) odzywa się ponownie pod koniec lat 90-tych – już po śmierci Janiny i Stanisława. Pisze i dzwoni.. W 2003 roku Genowefa dostaje tytuł Sprawiedliwej. Na uroczystość wręczenia wysyła córkę. Sąsiedzi z telewizji dowiadują się “Błażejczykowie ukrywali Żydów”.

Polcia umiera w 2006 roku.

Bibliografia

  • Zubkowicz Rafał, Wywiad z Genowefą Wiśnicką, Piastów 20.03.2009