W maleńkiej miejscowości Kolonia Ostrów, leżącej na wschód od Krasnegostawu i na południe od Chełma, mieszkała rodzina Adamczuków. Historia tej rodziny niczym nie różniłaby się od okupacyjnego losu reszty polskiej ludności, gdyby nie fakt, że na początku 1941 roku do ich domu zawitali członkowie rodziny Persiko, zamieszkujący sąsiednią wioskę Horodysko. Uciekali przed Niemcami, którzy rozpoczęli przesiedlanie ludności żydowskiej. Adamczukowie musieli w tym momencie zdecydować – wziąć na siebie ryzyko kary śmierci, jaka groziła za pomoc eksterminowanej ludności żydowskiej, czy pozbyć się problemu zatrzaskując drzwi i nie wpuszczając nieproszonych gości?
Bezinteresowna pomoc Adamczuków
Głowa rodziny, Antoni Adamczuk, nie miał wątpliwości: ludzkie życie trzeba ratować za wszelką cenę. Znał tych ludzi sprzed wojny i nie chciał wydać ich na pewną śmierć. Pomagała mu w tym żona Janina oraz dzieci, a szczególnie najstarszy syn, niespełna siedemnastoletni Jan.
Większość członków rodziny Persiko wkrótce uciekła za wschodnią granicę. Bluma, najmłodsza córka, została u polskiej rodziny. Ukrywała się na strychu. Na powietrze wychodziła tylko nocą. Adamczukowie w pełni ją utrzymywali.
Ich bezinteresowność wyrażała się także w doraźnej pomocy dla wszytkich żydowskich uciekinierów, którzy do nich trafiali. Wiadomo na przykład, że przebywało u nich przed pójściem do lasu, do partyzantki, kilka innych osób, np. Miriam Breiter, Fogiel Josef, Szpul Josef.
Powojenne losy Blumy Persiko i Adamczuków
Zagrożeniem byli nie tylko Niemcy, ale także sąsiedzka ciekawość i gadatliwość, nierzadko także zawiść. Szczęśliwie jednak nikt nie został zdekonspirowany. Adamczukowie i ukrywana przez nich Bluma Persiko doczekali końca okupacji niemieckiej.
Po wojnie Bluma wyjechała do Izraela, ale utrzymywała kontakt z Adamczukami. Starała się pomóc swym dobroczyńcom, przysyłała np. leki. Kontakty te były jednak ukrywane i wciąż się rwały. Zarówno komunistyczne władze, jak i sąsiedzi Adamczuków nie patrzyli na nie przychylnie. Członkowie rodziny nie raz słyszeli zarzut: „Żydów trzymałeś”. Rodzina Adamczuków musiała uciekać do sąsiednich miejscowości. Kres korespondencji przyniosła śmierć Antoniego w roku 1967 oraz jego żony Janiny w roku 1973.
Uhonorowanie rodziny Adamczuków
Do tej okupacyjnej historii dopiero w roku 1990 powrócił Jan Adamczuk. W liście do ambasady Izraela w Polsce prosił o odznaczenie członków rodziny tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Pomimo początkowej odmowy, ostatecznie 21 listopada 1999 r. Antoni i Janina Adamczukowie uznani zostali przez Instytut Yad Vashem w Jerozolimie za Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. „Adamczukowie to byli wspaniali ludzie”, napisała Bluma Persiko (później Frydman) w liście do Instytutu.