Nasielsk
“Mieszkańców było jakieś 28. Dwóch Żydów mieszkało. jeden miał sklepik, jeden miał trochę ziemi i tam handlowali tego, tam im nikt nie dokuczał. (...) w Nasielsku, były sklepy żydowskie, to handlowali z Żydami. Też Żydzi od ojca kupali inwentarz. Tak inne produkty też. To był taki kontakt. (...) było 3 Żydów do szkoły jakem chodził”.
“Wszyscy jak wojna wybuchła to cała wieś wyjeżdżała, przed Niemcem uciekali na ucieczkę, wszyscy, ale mój ojciec nie ujechał tylko z sąsiadem miał już odjechać i z sąsiadem i ojciec powiedział, ze nie jedzie. Sąsiad był nawet trochę zgniewany, że nie pojechali, ale w tym trakcie akurat Niemcy przyjechali na koniach tak przed wsią zobaczyli Niemców no i gdzie będą jechać i zostali. A cała wieś wyjechała na ucieczkę”.
Prześladowania
“No było wspominane, że giną Żydzi, to się tak wspominało o nich, że padli ofiarą Żydzi”.
“W Nasielsku z Serocka przepędzili Żydów do Nasielska na piechotę i z Nasielska ich pędzili na stację i później z powrotem do Nasielska przepędzali, też tu było bożnica i ta bożnica była ogrodzona i też pędzali do kościoła, do tej bożnicy, pędzili ich z Nasielska do stacji a do stacji jest 5 km i z powrotem ich pędzili. Też ich trochę męczyli, dokuczali.(...) Tak getta to nie było”.
Przybysze
“No się wydarzyło w 42 roku w październiku (...) piękny dni były, piękny październik był. No i ony przyszły. Jak one opowiadały to były w getcie warszawskim i ich rodzice wypchnęli przez druty i w nocy i powiedzieli idźcie dzieci może się wy uratujecie, bo my idziemy na zagładę, już my na zagładę już idziemy a wy może się uratujecie”.
“I one szły, do Krzyczek szły może dwa tygodnie, jak szły to szły do ludzi wstępowali i jeść chcieli, przecież ludzie dawali jeść i przenocowali. (...) I ludzie przenocowali i mówili, że w stogach nocowali też, to różnie było.
“Jedna miała trzynaście, a druga dziewięć. Ta u nas 13 została, a druga była u rodziny tam u sąsiadów ojca siostry miała 9 lat. (...) Hanna to była ta 13, a Halina była 9-letnia”.
“No i szli przez te dwa tygodnie (...) Jak doszli do Krzyczek do nas, tak mama ich przyjęła i zapytała się nas czy my też zgadzamy się to myśmy się zgadzali. Bo tylko była mama i siostra i ja. Bo ojciec był mój sam na gospodarce, w sąsiedniej wsi, na mamy ojcowiźnie”.
Decyzja
“To byli dzieci i chcieliśmy ich uratować, bośmy wiedzieli, co ich czeka przecież i śmy na to poszli. Śmy zaryzykowali tak. To byli dzieci i co oni mieli ze sobą zrobić? Trzeba było dać im pomoc. No i daliśmy im pomoc”.
“Mama ich podjęła ich (...)Mama zadecydowała, tak żeśmy potwierdzali to. (...) a jak później ojciec przyjechał to wzięli i mama rozpowiedziała ojcu i ojciec zdecydował tak też i zameldował i bez niczego meldunek miały i jako rodzina dalsza rodzina była. Tam się nie opowiadało, że żydowskie, że tamto, tylko dalsza rodzina”.
“Bardzo brudne były. Musiała ich wymyć i wszystkie ubrania musiała dać po siostrze. (...)one gołe były jak nie wiem. To ubranie nawet to się nie nadawało do chodzenia ich. Trzeba było ubrać i wszystko od nowa. (...) Tam finansowania to żadnego nie było. Im się jak odchodziły, to wie Pani, to już było po ucieczce, to już się wszystkie zapasy wyczerpały, to nie było już z czego dać”.
“Ojciec ich nasz zameldował to zameldował Hanna Waliśkiewicz a druga Halina Waliśkiewicz, (...)Te nazwiska Waliśkiewicz to były nazwiska zameldowane w gminie, takie przybrane. (...) One spod Warszawy pochodziły. Tak mówiły”.
“No tak żeśmy zaryzykowali. Tak, zaryzykowaliśmy. Strach trochę był, ale ojciec miał znajomość, zameldował ich jako rodzina i to wyszło bardzo dobrze”.
“Jedna była u nas zameldowana a druga u Zakrzewskich. Później to się rozłączyły, bo dwie byłoby trudno przetrzymać, bo by się rzuciło w oczy. A tak to się w oczy nie rzucało”.
Relacje
“Jak członek rodziny, tak traktowaliśmy, mama traktowała jak swoją rodzinę i myśmy tak samo traktowali. (...) No tak jak siostrę. Była traktowana. Nikt nie mógł jej dokuczać. Mamie pomagała przy domu. Jak coś trzeba było zrobić, pozmywać czy sprzątnąć to pomagała. (...)w kuchni spała, sama. Myśmy w innych mieszkaniach spali, a ona w kuchni spała sama”.
“Święta wyglądały jak wszyscy w rodzinie i ona nie była odsunięta od rodziny. Tylko ona razem do stołu siadała. Do opłatka tak samo jak było Boże Narodzenie to też razem się dzieliliśmy. (...) Klękała, modliła się. Jak się modliła to ja już tego nie wiem, ale klękała, modliła się, jak spać odchodziła”.
Wieś
“Myśmy trudności żadnych z tym nie mieli. (...) Niemi się nikt nie interesował, ze one tam przebywały”.
“No sąsiedzi wiedzieli. (...) Myśmy sąsiadów się nie baliśmy, bo sąsiedzi byli dobrzy dla nas my dla sąsiadów. Myśmy bardzo dobrze ze wsią żyliśmy. (...) Żadnych problemów nie miała, ona nie miała żadnych problemów. Żyły jak trzeba”.
“Z siostrą? Stale się widywały, przy śniadaniu, przy obiedzie, przy kolacji. Zawsze, całymi dniami. A nie, nie to to to było co innego, one do siebie przychodziły. Jak była wolna chwila to ona szła do tamtej czy tamta do tej i się spotykały. (...) To blisko było i one się spotykały”.
“Nikt nie bronił jej żeby wychodził (...) Nikt nie bronił jej z sąsiadami, i sąsiedzi przychodzili do nas i koledzy do mnie przychodzili i to to nikt nie tego, każdy ją uszanował”.
Wysiedlenie
“Niemcy wysiedlali nas, wysiedlali, ojciec przyjechał też z Popowa na Krzyczki, też był wysiedlany. Przyjechali …ojciec do furmanki, my mieliśmy drugie i na dwa wozy żeśmy pojechali na ucieczkę. (...) byliśmy u rodziny do 17. stycznia i akurat Ruskie nas ogarnęli i żeśmy wrócili tu nazat na Krzyczki do tego domu”.
Koniec wojny
“Wojna się skończyła w maju, 9 maja czy 8, no i dopiero oni po tej wojnie, było rozporządzenie z gminy, że mogą wrócić dzieci jeśli tacy są do Warszawy. No i one wróciły”.
“Odeszli do Nasielska, ojciec ich tam zawiózł. (...) Pamiętam, mama dała żywności trochę do jedzenia, parę złotych dała no i pożegnaliśmy się i to wszystko i tak to było”.
“No i później oni z Nasielska do Warszawy się dostały, do domu dziecka I tam w domu dziecka to one nawet opowiadały, mówiła, że tam, już było ich dużo w tym domu dziecka. Jak wychodzili na ulicę to ludzie mówili: jeszcze tych żydziaków to przeżyło sporo. A stamtąd się dostali z Warszawy do Niemiec, do Berlina. Stamtąd wyjechali do Izraela,, stamtąd ich Niemcy wywieźli. I to już się tam zakończyło to wszystko”.
Kontakt
“Kontaktu żeśmy nie mieli aż dopiero w 1996 czy 1997 roku mieli kontakt. Śmy dostali z nią, jak ten list, co ona poszukiwała nas, to w ten czas”.